Urszula to jedna z najpopularniejszych wokalistek lat 80. i 90. w Polsce, której udało się wylansować ikoniczne dziś hity, takie jak Konik na biegunach czy Dmuchawce, latawce, wiatr. Jej sukces jest też owocem pracy zmarłego męża piosenkarki, Stanisława Zybowskiego, który przegrał walkę z rakiem 17 lat temu.
Urszula po śmierci męża związała się z Tomaszem Kujawskim, który dziś jest też jej managerem. Związek z Libijczykiem odbił się szerokim echem w mediach, nie tylko dlatego, że ten jest od niej sporo młodszy, ale również w związku z jego uzależnieniem od alkoholu.
Z Tomkiem znaliśmy się już wcześniej. Nie był obcą osobą. Podziwiał nas na scenie, przyjaźnił się z nami. To niebywałe, bo on jest zupełnie inny niż Staszek, ale serducha obaj mają takie same. (...) Jeśli chodzi o różnicę wieku, to nie widzę w tym niczego złego. Uważam, że jej ciągłe podkreślanie jest trochę zaściankowe. Mamy wzloty i upadki. Z perspektywy czasu cieszę się, że te trudne chwile nas spotkały. I dobrze, że akurat wtedy - mówi Urszula w rozmowie z Plejadą.
Moje życie było jak rozpędzona karuzela i niewiele brakowało, żebym z niej wypadła. Pewnie gdybym była psychologiem, mogłabym to przewidzieć, ale nie jestem, więc musiałam odebrać lekcję od życia. Płyta za płytą, kariera, koncerty, śmierć Stasia, narodziny dziecka… Wszystko działo się w zawrotnym tempie. Musiało wydarzyć się coś, co nami potrząśnie. I tak się stało. Ten pędzący pociąg mógł się wykoleić, ale, na szczęście, obojgu nam zależało, żeby do tego nie dopuścić i udało nam się wyjść na prostą. Choć wiem, że mogło być różnie - wyznaje.