Po wygraniu statuetki za najlepszą reżyserię w tegorocznym festiwalu w Cannes, wydawało się już, że nic nie może stanąć na przeszkodzie drużynie odpowiedzialnej za Zimną Wojnę w drodze po Oscara. Tomasz Kot zasypywany jest ofertami międzynarodowych kontraktów, natomiast Joanna Kulig, o której mówi się, że może liczyć nawet na zdobycie tytułu "najlepszej aktorki", zacieśnia przyjaźnie z pierwszoligowymi gwiazdami Hollywood podczas promocji filmu Pawlikowskiego w Stanach Zjednoczonych.
Entuzjazm i nadzieje wszystkich Polaków zostały jednak mocno ostudzone wraz z ogłoszeniem nominacji do przyszłorocznych Złotych Globów. Na próżno bowiem szukać Zimnej Wojny wśród obrazów wyselekcjonowanych do zdobycia tytułu najlepszego filmu nieanglojęzycznego. Jest to na tyle znaczące, że wybory kapituły Złotych Globów często uważa się za prognozy nominacji do Oscarów.
Zaskakujące pominięcie polskiego dzieła nie oznacza jednak końca walki o najbardziej prestiżową statuetkę, zarówno dla aktorów jak i dla całego filmu. Złote Globy znane są z wybierania bardziej popularnych filmów. Wystarczy wspomnieć, że aż trzech nominacji doczekała się przyjęta umiarkowanie ciepło przez krytyków Czarna Pantera Marvela, która jednak zrobiła w Stanach sporo szumu, głównie ze względów politycznych.
W międzyczasie trzeba nam więc czekać do 22. stycznia, kiedy to zostaną ogłoszone nominacje do Oscarów.