Kiedy już wydawało się, że Amy Winehouse powoli dochodzi do siebie, w jej życiu ponownie pojawił się Blake. Mąż gwiazdy spowodował kolejny kryzys. Rozwód zupełnie załamał piosenkarkę, która natychmiast stoczyła się na samo dno, z którego z takim trudem się podnosiła przez ostatnie miesiące. Dla Amy narkotyki znów stały się najważniejsze.
Po ostrej telefonicznej kłótni z Blake’em Winehouse wybiegła z domu i zatrzymała się w najbliższym barze. Wypiła kilka piw, a wracając do domu zatrzymała się w sklepie nocnym, gdzie kupiła parę butelek wódki. Zaprosiła do siebie grupę ”starych znajomych”. To oni właśnie przynieśli narkotyki.
Wycieńczony stresem i chorobami organizm gwiazdy nie wytrzymał 24-godzinnej libacji. Zaczęła mieć problemy z oddychaniem, jej ciśnienie gwałtownie spadło. Zanim straciła przytomność, kazała wezwać pogotowie. Była naprawdę przerażona - myślała, że umiera.
Karetka pojawiła się na miejscu po kilku minutach. Gwiazda została natychmiast przewieziona do szpitala. Lekarzom zabroniono informować prasy o prawdziwej przyczynie ataku. Oficjalne oświadczenie mówi, że była to kolejna zła reakcja na przepisane leki.