Zdaje się, że Edyta Górniak ma problem ze znalezieniem swojego miejsca na ziemi. Piosenkarka ma na swoim koncie kilka przeprowadzek, które znacznie przybrały na sile, gdy doszło do przestępstwa dokonanego przez jej byłego męża i ojca jej dziecka - Dariusza K. Wydaje się, że wokalistka chciała jak najszybciej zabrać syna w miejsce, w którym czułby się znacznie bezpieczniej. Na początku postawiła na Kraków, jednak szybko zdecydowała, że nie jest to miejsce odpowiednie dla niej i Allana. Kolejny wybór padł na słoneczną Kalifornię, w której Edyta zapewniała, że chce zostać tak długo, jak to możliwe.
Niestety stan zdrowia mamy artystki, nowa (już zakończona) miłość i trasa koncertowa zmusiły ją, aby podjąć decyzję o powrocie do Warszawy. Edyta długo nie mogła znaleźć mieszkania, które w pełni spełniałoby jej wygórowane oczekiwania. Gdy w końcu udało jej się wybrać 120-metrowy apartament i to z wyłącznym dostępem do ogrodu na dachu, okazało się, że przez pomyłkę wybrała sobie za sąsiadkę… Dodę. To dość niezręczna sytuacja, biorąc pod uwagę, że obie piosenkarki od lat darzą się nieukrywaną niechęcią.
I może to właśnie dlatego Górniak niezbyt spieszy się z rozpakowaniem wszystkich przewiezionych rzeczy. Jak donosi Fakt, wokalistka nadal nie urządziła się w warszawskim apartamencie.
Wciąż nie udało mi się urządzić. Mam tylko podstawy - typu łóżko, żeby się przespać, ale nie ma tu wciąż klimatu. W pudłach nadal jest sporo nierozpakowanych rzeczy, które przywiozłam z Los Angeles. I tak żyję od kilku miesięcy - wyznaje diwa i dodaje: Muszę kupić dużo kwiatów doniczkowych, żeby było pięknie i zielono. Brakuje mi tego.
Przez ostatni czas, piosenkarka w swoim nowym mieszkaniu była praktycznie gościem, ponieważ ostatnie dwa miesiące poświęciła intensywnemu koncertowaniu oraz nagraniom do produkcji TVN-u Agent Gwiazdy.
Myślicie, że Dorota powinna posłużyć sąsiedzką pomocą?