Fenomen popularności brytyjskiej rodziny królewskiej na świecie nie dla wszystkich jest zrozumiały, co nie zmiania faktu, że media śledzą każdy krok książęcych par. Wiele fanów za oceanem monarchia zyskała, kiedy jej szeregi zasiliła gwiazda umiarkowanie cenionego przez krytyków serialu Suits. Meghan Markle błyskawicznie odnalazała się wśród "royalsów", mimo że podobno nieszczególnie lubi się ze swoim szwagrem i jego żoną.
Księżna Cambridge jest ponoć zazdrosna o zainteresowanie, jakim cieszy się Meghan, a teraz doszedł jej kolejny powód do "zmartwień". Była aktorka została doceniona przez amerykański magazyn Time, który umieścił jej na liście nominowanych do tytułu Człowieka Roku 2018. Warto podkreślić, że wydawnictwo honoruje w ten sposób niekoniecznie za osiągniecia, ale za znaczenie i wpływ, jakie te osoby mają na świat i media.
Na obecność w nich Meghan, która stara się spełniać w działalności humanitarnej, nie może narzekać. Portale i prasa na całym świecie szeroko rozpisywały się o jej bajkowym ślubie, ciąży i podróży po Australii i Nowej Zelandii, a te mniej "poważne" o rzekomym konflikcie z Kate, zachciankach i złym traktowaniu służby.
Wśród nominowanych znaleźli się również Donald Trump (Człowiek Roku 2016), Władimir Putin, reżyser filmu Czarna Pantera Ryan Coogler, opozycyjny wobec władz w Rijadzie dziennikarz Dżamal Chaszukdżi, który został zamordowany saudyjskim konsulacie w Stambule, aktywiści ruchu #NeverAgain powołanego po strzelaninie w szkole w Parkland czy profesor psychologii Christine Blasey Ford, która działa na rzecz zwalczania przemocy seksualnej wobec kobiec.
Przypomnijmy, że w zeszłym roku wyrożnienie spotkało aktywistki, który zapoczątkowy ruch #MeToo.
Myślicie, że Meghan znalazła się w odpowiednim gronie?