Choć Lech Wałęsa i Jarosław Kaczyński znają się od wielu lat, delikatnie rzecz ujmując nie przepadają za sobą. Ich konflikt sięga prawdopodobnie jeszcze lat 90., gdy ówczesny prezydent doprowadził do usunięcia braci Kaczyńskich z jego kancelarii. Przez lata obaj politycy starali się raczej unikać siebie nawzajem, ale w związku z podziałami jakie wywołała katastrofa w Smoleńsku, zaostrzenie stosunków stało się nieuniknione.
Konflikt rozpętał się na dobre, gdy Prezes Prawa i Sprawiedliwości pozwał Wałęsę. Były prezydent twierdzi m.in., że odpowiedzialność za katastrofę smoleńską ponosi Jarosław. Ten z kolei uważa, że Lech naruszył jego dobra osobiste.
Wałęsa korzystając z okazji przypomniał jakiś czas temu, że w przeszłości to Lech Kaczyński musiał go przepraszać za naruszenie dóbr osobistych. Przyznał wtedy oficjalnie rację swojemu bratu, Jarosławowi, który twierdził, że były prezydent dopuścił się przestępstw. Sprawa skończyła się przeprosinami i 10 tysiącami złotych kary.
Wałęsa przyznał się również do wszystkich zarzucanych mu słów, jednak nadal uważa je za słuszne i niczego się nie wypiera. Sugeruje też, że szef PiS-u współpracuje z byłymi SB-kami szukając sposobu na zdyskredytowanie go i zmarginalizowanie jego znaczenia w historii Solidarności.
W poniedziałek doszło jednak do pewnego zwrotu za sprawą kontrowersyjnej wypowiedzi Wałęsy. Jak donosi Super Express, na antenie Radia ZET były prezydent wyznał, że… kocha Jarosława Kaczyńskiego:
Ja go kocham jako człowieka. Tylko nie pozwolę na to, by oszustwo zwyciężało i by łamano prawo i zasady. Na to nigdy nie pozwoliłem i nie pozwolę - stwierdził polityk zapytany o to, czy nie rozsądniej by było przerwać łączącej ich niechęci.
Spodziewalibyście się po nim takiego wyznania? Będzie odpowiedź Kaczyńskiego?