Choć Weronika Rosati od lat ciężko pracuje i pragnie, aby zauważono jej starania przede wszystkim za oceanem, wciąż zdaje się nie odnosi takich sukcesów, jakich można by się było spodziewać po absolwentce legendarnej nowojorskiej szkoły Lee Strasberga.
Wydaje się, że oprócz łatki aktorki jedynie epizodycznych ról nad Weroniką ciąży pewne fatum dotyczące miłości. Aktorka przez lata szukała mężczyzny, z którym mogłaby się związać na całe życie i założyć z nim rodzinę. Próbowała m.in. u boku Maxa Kolonko, Piotra Adamczyka, a nawet rapera - Tedego, niestety bezskutecznie. Dopiero przy Robercie Śmigielskim poczuła się na tyle desperacko, że urodziła mu córkę. Jednak ojciec ósemki dzieci szybko rozczarował aktorkę, co w rezultacie doprowadziło do tego, że zmuszona była go zostawić.
Choć samotne macierzyństwo odcisnęło niewątpliwe piętno na wyglądzie celebrytki, zdaje się, że mama Elizabeth wciąż stara się widzieć pozytywne strony całej sytuacji. Jak donosi Fakt, Weronika wyznała, że córeczka nauczyła jej przede wszystkim dyscypliny:
Nauczyła mnie dyscypliny. Mam poczucie, że robię coś dla kogoś i muszę być w tym jak najlepsza. Muszę być zdyscyplinowana, by móc funkcjonować po trzech godzinach snu i wszystko w życiu sprytnie ogarnąć - twierdzi aktorka.
Gwiazda zapewnia również, że może liczyć na wsparcie mamy - Teresy oraz, że dzięki serdeczności pracodawcy ma tę możliwość, że może zabierać córkę na plan.