Magdalena Cielecka to jedna z tych polskich aktorek, które nie muszą brylować na pokazach mody i w reality show, by pozostawać na samym szczycie zarówno popularności, jak i artystycznych umiejętności. Aktorka bardzo rzadko udziela wywiadów i opowiada o swoim życiu prywatnym. Z pewnością medialny związek i rozstanie z Andrzejem Chyrą sprawiły, że zmieniła swoje podejście w tym temacie. Wyjątek zrobiła w marcu, gdy pojawiła się z partnerem na okładce Newsweeka.
Aktorka będzie gwiazdą styczniowego wydania Vogue Polska. Bardzo estetycznej sesji zdjęciowej towarzyszy opowieść o aktorce przeplatana jej wypowiedziami. Dziennikarka Anna Wacławik-Orpik skupiła się na zawodowych dokonaniach oraz marzeniach Cieleckiej dotyczących przyszłych ról. Oto, jak opisuje przebieg spotkania:
"Zatem którego "złego" by zagrała? - proszę o pierwszą myśl. Magdalena Cielecka żartem rzuca nazwiskiem polskiego polityka. Ewidentnie brakuje jej warunków fizycznych do tej roli. Ale zagrałaby i Adolfa Hitlera (choć wolałaby Leni Riefenstahl) czy dzieciobójczynię, ale niejednoznaczną, taką "matkę Madzi"."
Cielecka szybko, bo jeszcze w tej samej rozmowie, postanowiła niejako wytłumaczyć się ze swoich myśli.
To nie znaczy, że ja, Magda, to pochwalam. Ale żeby zagrać kogoś takiego, trzeba go zrozumieć. A co jest w sztuce najbardziej interesujące? Konflikt, dylematy, sprzeczność. Bicie się z własnym sumieniem i słabościami - powiedziała.
Nie wiemy czy w roli Hitlera byłaby dramatyczna, ale w roli Katarzyny W. jesteśmy sobie w stanią ją wyobrazić.