W trakcie ostatnich kilku dni media całego świata zalewane są relacjami kolejnych ekstremalnych stylizacji Jennifer Lopez. Nic w tym dziwnego, bowiem gwiazda wszelkimi sposobami i licznymi "wyjściami" próbuje zwrócić naszą uwagę na komedię romantyczną Teraz albo nigdy, w której gra główną rolę. Przy dorocznym wysypie średnio sporządzonych filmów tego gatunku z pewnością każda forma reklamy może się Jennifer przydać, szczególnie gdy tylko na polskim rynku, w ciągu kilku miesięcy, mieliśmy już co najmniej kilka obrazów tego samego typu.
Jenny from the block nie ma więc najmniejszego zamiaru zwolnić tempa. Po strojusensualnej pokojówki i sukni z kilkumetrowym trenem przyszła więc pora na kolejne modowe ekstremum. Tym razem wokalistka, o której istnieniu Mariah Carey nadal nie ma pojęcia, postanowiła wspomóc służby odpowiedzialne za sprzątanie wybitnie zaśmieconych ulic Nowego Jorku, zamiatając część odpadów ogromnymi nogawkami swego białego kombinezonu od Stephane Rolland. Gwiazda swoją misję potraktowała bardzo poważnie, bowiem nie zdążyła nawet wysuszyć włosów przed opuszczeniem domu. Będąc jednak dojrzałą i odpowiedzialną osobą, Jennifer pamiętała o odpowiednim okryciu wierzchnim, którym w tym przypadku stało się krwiście czerwone futro sparowane z włochatą torebką marki Emm Kuo.
Czy więcej gwiazd powinno wziąć przykład z Lopez i wspomóc dbające o nas służby sprzątające?