Edyta Herbuś wraz z byłym chłopakiem Tomkiem Barańskim założyli szkołę tańca dla dzieci Dance Revolution w podwarszawskim Otwocku. Z plakatów jednoznacznie wynikało, że dzieci będą się uczyć pod okiem Edyty. Jednak przez 3 miesiące tancerka nie znalazła czasu, żeby odwiedzić swoją szkołę, a co dopiero mówić o prowadzeniu zajęć.
Pani Edyta nie uczy mojej córki, a byłby to dla Marysi dodatkowy impuls - przyznaje Super Expressowi matka jednej z kursantek.
Chciałabym, żeby uczyła mnie pani Herbuś - dodaje z nadzieją Marysia. Edyty nie widział na oczy nawet pan Mietek, dozorca, stale przebywający na terenie szkoły, w której odbywają się zajęcia.
Ani razu nie widziałem tu tej Herbusiowej - mówi tabloidowi. A zajęcia odbywają się od września.
W szkole tańca Edyty panuje też niezły bałagan - pisze tabloid. Grafik zamieszczony w internecie informuje, że zajęcia odbywają się w Liceum Ogólnokształcącym im. Gałczyńskiego. Jak się okazuje, szkółkę odnaleźliśmy kawałek dalej, w Szkole Podstawowej nr 12. Ten sam grafik nie uwzględnia w ogóle obecności Edyty.
Jednak zatrudnieni w szkole tancerze, lojalnie kłamią w obronie swojej pracodawczyni: Edyta pojawia się tutaj i prowadzi zajęcia - twierdzi jedna z nich, Ala Piasecka.
Za tak zwaną magię nazwiska rodzice płacą 90 złotych miesięcznie. Czyli mniej niż u Mandaryny. Ale pomysł na biznes podobny. Przypomnijmy: Dzieci i rodzice czują się oszukani przez Mandarynę!