Kariera Moniki Miller nabrała rozpędu głównie po wpisie jej dziadka, który pochwalił się wnuczką za pośrednictwem Twittera. Okazało się, że 23-latka oprócz tego, że studiuje grafikę, jest również fanką tatuażu i percingu, a do tego świetnie odnajduje się w roli instagramerki i chętnie dzieli się większą częścią życia w mediach społecznościowych. To wszystko złożyło się na to, że Monika bardzo szybko zaaklimatyzowała się w show biznesie, opowiadając o walce z nadwagą, a w rezultacie zostając nawet ring girl, obok takich "gwiazd" jak Ania Mała z Warsaw Shore, czy "Monika G.", która znana jest głównie ze swojego wyuzdanego głosu i próby wjechania w zamkniętą ulicę Ząbkowską...
Zobacz: Mała Ania z "Warsaw Shore", Esmeralda Godlewska i Monika Miller jako RING GIRLS na gali MMA...
Okazało się, że te trzy dziewczyny mają ze sobą więcej wspólnego niż mogłoby się wydawać. Choć każda w inny sposób wtargnęła do polskiego show biznesu, wszystkie lubują się w zabiegach medycyny estetycznej. Jakiś czas temu 23-letnia Monika chwaliła się ostrzykiwaniem policzków i powiększaniem ust, które z niewiadomych przyczyn "oczywiście też trzeba było poprawić". Okazało się jednak, że "wrażliwa na ból" wytatuowana od stóp do głów celebrytka przy poprawianiu policzków wyjątkowo nie czuła żadnego dyskomfortu. Darmowymi zabiegami pochwaliła się na Instagramie, wychwalając oczywiście salon kosmetyczny, w którym do tego doszło.
Ostatnio wnuczka polityka kolejny raz poruszyła kwestię poprawy swojego wyglądu. Na pytanie jednego z internautów, czym udało jej się poprawić owal twarzy, wyznała szczerze, że rozpuściła pozostałości tłuszczu za pomocą lipolizy iniekcyjnej oraz zdecydowała się na wyżej wspomniane wypełniacze w policzkach.
Myślicie, że 23-letnia Monika potrzebuje aż tylu poprawek?