Dobiegający końca rok okazał się przełomowy w życiu Beaty Tadli. Zaczął się hucznie od wspólnego wywiadu z Jarosławem Kretem, który miał być piękną opowieścią o miłości z okazji Walentynek, a okazał się publicznym praniem brudów. Rozstali się ledwo Viva z ich wspólną okładką zniknęła z kiosków. Beata została z 860 tysiącami kredytu, zaciągniętego z pogodynkiem na bliźniak pod Warszawą.
Wprawdzie wygrana w Tańcu z gwiazdami nieco podreperowała finanse prezenterki, jednak biorąc pod uwagę jej długi, to kropla w morzu potrzeb.
Tymczasem szefowie Nowej TV podjęli decyzję o zdjęciu z ramówki prowadzonego przez Tadlę programu 24 godziny. Wtedy naprawdę zaczęła panikować, zwłaszcza że z jej marzeń o zaczepieniu się w Polsacie ostatecznie nic nie wyszło.
Negocjacje trwały ponoć za kulisami Tańca z gwiazdami. Tadla miała dostać do prowadzenia poranny program Nowy dzień z Polsat News. Nie wiadomo, co poszło nie tak, w każdym razie zamiast niej na wizji pojawiła się świeżo wyrzucona z TVP Joanna Racewicz.
Na szczęście na bezrobociu Beata spędziła zaledwie miesiąc. Pomocną dłoń tym razem wyciągnęła stacja nie telewizyjna, lecz radiowa. Jak donoszą Wirtualne Media, Tadla od stycznia poprowadzi w Radiu Zet sobotnią audycję To właśnie weekend.
Współpraca z Radiem ZET to zapowiedź przygody, tym bardziej fascynującej, że radio to moja pierwsza zawodowa miłość, która nie wygasła - zwierza się entuzjastycznie Tadla. Radio to prywatny, wręcz intymny kontakt ze słuchaczem, cieszę się, że będę mogła nawiązywać taką relację właśnie w Zetce. Chciałabym dzielić się z ludźmi dobrą energią - moją i moich gości, namawiać do lepszej jakości życia, do lepszego kontaktu z otoczeniem, bez złych emocji.