Weronika Rosati, ujawniając kulisy relacji z Robertem Śmigielskim, chyba nie spodziewała się do końca tego, co otrzymała. Wynurzenia o trudach bycia samotną matką spotkały się z konsternacją niektórych bywalczyń salonów. Weronika chciała dopiec ojcu dziecka, a skończyło się na tym, że to jej wytyka się granie ofiary i kłamstwa.
Teraz głos w tej sprawie zabrała Magdalena Środa. Wnioskując z wpisu na Facebooku, raczej nie zna Rosati osobiście, a ocenia cały konflikt z perspektywy bojowniczki o prawa kobiet. Etyczka podkreśliła, że Weronika walczy z podwójnymi standardami moralnymi, ale jej walka ginie z powodu braku solidarności kobiet.
Z zainteresowaniem obserwuję nierówną walkę Weroniki Rosati z ojcem jej dziecka, słynnym ortopedą. To walka publiczna, prowadzona metodą nie wprost, którą zaliczyć można do gatunku metoo - pisze Środa. Weronika Rosati czuje się pokrzywdzona, bo nie planowała samotnego macierzyństwa, domaga się więc praw do równego traktowania dla wszystkich samotnych matek, chce też publicznego napiętnowania byłego partnera, który, jak na znanego lekarza przystało jest i bogiem i Casanovą w jednym.
Rosati bardzo słusznie walczy z podwójnymi standardami moralnymi (mężczyzna może być poligamiczny, mnożyć się bez ograniczeń i negatywnych ocen, dla kobiety nawet samotne macierzyństwo jest piętnem a zdrada, ciągle jeszcze - hańbą), ale walka to kompletnie beznadziejna, głównie z powodu... kolan, bioder lub innych stawów. Weronika jest młoda i jeszcze tego nie rozumie. (...)
Do ataku na Rosati przystąpiło wielu rozsądnych i przewidujących celebrytów; w końcu Rosati młoda jest i sobie poradzi, a starzejące się stawy bez dobrego ortopedy - bynajmniej. Na kolanach - można powiedzieć - kończy się ludzka a zwłaszcza kobieca solidarność.
Magdalena ma rację?