Na początku czerwca media obiegła wiadomość o niespodziewanej śmierci Roberta Brylewskiego - wokalisty, gitarzysty, autora tekstów i kompozytora znanego z zespołów takich jak Izrael, Armia i Brygada Kryzys.
57-latek na kilka tygodni przed śmiercią zapadł w śpiączkę, która była efektem odniesionego urazu. Pod koniec stycznia 2018 roku, w kamienicy przy ul. Targowej w Warszawie, Brylewski został brutalnie pobity przez mężczyznę, u którego matki wynajmował mieszkanie. Jak poinformowała Prokuratura Krajowa, policjanci zastali artystę na klatce schodowej "z licznymi obrażeniami głowy oraz posiniaczoną twarzą". Spotkali także agresywnego i pijanego Tomasza J., który miał na ubraniu ślady krwi. Twierdził jednak, że nie ma nic wspólnego z pobiciem muzyka i sam został napadnięty przez grupę obcych mężczyzn.
W wyniku zdarzenia Brylewski trafił do szpitala, gdzie przeszedł operację trepanacji czaszki. Niestety, stan jego zdrowia zaczął się pogarszać i dodatkowo zachorował na zapalenie płuc. Lekarzom nie udało się wybudzić go ze śpiączki.
Odpowiedzialny za pobicie mężczyzna od stycznia przebywał w areszcie z zarzutem ciężkiego uszkodzenia ciała. W piątek Prokuratura Rejonowa Warszawa-Praga Północ ma skierować do Sądu Okręgowego Warszawa-Praga akt oskarżenia przeciwko Tomaszowi J. Zarzuca mu się "spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu", które doprowadziło do śmierci Brylewskiego. 41-latek odpowie także za kierowanie gróźb wobec 16-letniego syna partnerki Roberta Brylewskiego.