TVN zakończył właśnie emisję osiemnastego (!) sezonu Kuchennych rewolucji. Niestety, nie brakuje opinii że prowadząca program Magdalena Gessler nieco ostatnio przygasła, mniej przeklina i garnki nie lecą już tak tak kiedyś.
Oczywiście, Gessler nadal obraża restauratorów i celowo wywołuje napięte sytuacje, tylko po to, by potem je rozładować. O to przecież chodzi w tym programie. Jak niegdyś wyjaśnił Robert Makłowicz, jeszcze w czasach kiedy nie przepadali z Magdą za sobą, Kuchenne rewolucje nie mają nic wspólnego z gotowaniem, bo chodzi w nich głównie o jakąś psychodramę, ktoś się popłacze, pan Józek się upił, nie przyszedł do pracy, ktoś rzucił mięsem, ktoś inny wsypuje do garnków proszki sponsora .
Magda poczuła się urażona do żywego posądzeniami, że jej charyzma zniżkuje i zapewniła, że Kuchenne rewolucje kosztują ją tyle nerwów i wysiłku, że od mieszania z garnkach aż jej się ręka popsuła, a na dodatek nie może potem spać po nocach.
Mam bardzo dziwny system. Zasypiam dopiero o czwartej, piątej rano - wyznała w Fakcie. Dzieje się tak dlatego, że z tworzeniem tego programu wiąże się nie tylko wysiłek fizyczny, ale też psychiczny. To są emocje. Ja żyję problemami uczestników i żeby się uspokoić i wyciszyć potrzebuję wielu godzin.
Podczas gdy Magda wysypia się i wycisza, ekipa Kuchennych rewolucji oraz personel rewolucjonizowanych lokali muszą grzecznie czekać, aż gwiazda uzna, że jest jest gotowa do pracy.
To jest ogromny problem - ujawnia Gessler. Zaczynam funkcjonować około godziny piętnastej, szesnastej i dopiero wtedy mogę prowadzić program. Wcześniej naprawdę nie byłabym w stanie.