We wczorajszym Jak ONI śpiewają widzowie nareszcie odesłali do domu Anię Muchę. Teksty o "umożliwieniu spełniania marzeń" chyba nie wywołały pożądanego efektu i w programie został Tomasz Stockinger.
Mucha zareagowała udawaną histerią, krzycząc do mikrofonu Nie! Nie! Ja miałam wygrać ten program! Rujnujecie mi karierę! Miało być śmiesznie, wyszło żałośnie. Normalka. Później chwyciła się występującej gościnnie w roli jurora Maryli Rodowicz i nogi Kasi Cichopek. Uśmiechem i wygłupami próbowała nadrabiać rozczarowanie. Bo Ania chyba naprawdę uwierzyła w to, że ludzi bawi jej przebieranie się za Mandarynę i Skawińskiego.
Potem zresztą puściły jej nerwy. Po jakimś czasie ze łzami w oczach żaliła się Cichopek, jak bardzo będzie tęsknić za programem i ludźmi go tworzącymi. Leciały jej łzy, łamał się głos. Tak jak podczas prowokacji u Wojewódzkiego, kiedy rozczuliła widzów, a potem zaśmiała się z ich naiwności...
Ania Mucha zabrnęła w tej roli klauna tak daleko, że zlewa się ona już z jej wcześniejszym wizerunkiem. Była aktorka serialowa ma chyba jakieś "przebitki" w głowie i zdaje się, że te histeryczne zachowania to jakaś forma odreagowania wstydu.