To było do przewidzenia. Może nie od początku, ale od zeszłego tygodnia, kiedy z programu odpadła Marta Żmuda-Trzebiatowska. Ósmą edycję Tańca z gwiazdami wygrała Agata Kulesza w parze ze Stefano Terrazzino. Dość wysoko pokonała Natalię Lesz z Łukaszem Czarneckim.
Trzeba przyznać, że poziom był wysoki i wyrównany. W ocenie jury o jeden punkt lepsza była Lesz, chociaż freestyle obu pań został oceniony tak samo - maksymalną ilością punktów. Nam chyba bardziej podobał się program Kuleszy, który Galiński nazwał "najlepszym w całej historii tego programu" i "godnym zawodowej tancerki". Niestety, komplementy jury były rozdawane dotąd tak hojnie, że utraciły już jakąkolwiek moc.
W pewnym sensie był to finał wyjątkowy. Ani Agata, ani Natalia nie spodziewały się, ze dojdą aż tak daleko. Od początku na zwycięzców typowano zawodowego tancerza Alana Andersza i Żmudę-Trzebiatowską. Tymczasem do finału dostały się dwie dziewczyny, dla których (przynajmniej pozornie) nie była to "gra o życie".
Natalia Lesz po ogłoszeniu wyników nie wyglądała na specjalnie rozczarowaną. I trudno się dziwić. Zaszła daleko, a porsche może jej i tak kupić tata.