Emily Blunt należy do wąskiego grona hollywoodzkich aktorek, które bardziej od zrobienia sobie perfekcyjnego zdjęcia na Instagram wolą sumiennie przygotować się do roli. Emily stała się jednym z największych towarów eksportowych Wielkiej Brytanii, a to wszystko za sprawą występów w takich produkcjach jak Diabeł ubiera się u Prady, Dziewczyna z pociągu czy ostatnio Mary Poppins Powraca. Pracowita 35-latka spełnia się zarówno w roli żony oraz matki, jak i jednej z największych gwiazd w fabryce snów, której stawki za film sięgają przynajmniej kilku milionów dolarów.
Blunt wykorzystuje teraz swoje pięć minut, wybierając jedynie najlepsze scenariusze i sporadycznie biorąc udział w sesjach dla najbardziej prestiżowych magazynów modowych. Piękna Brytyjka pojawiła się właśnie na okładce styczniowego wydania Harper's Bazaar, gdzie zapozowała do fotografii Richardowi Phibbsowi w kreacjach takich marek jak Dolce & Gabbana, Dior czy Chanel. Przy okazji utrzymanych w bajkowym klimacie zdjęć, Emily udzieliła wywiadu, w którym opowiedziała o swoich aktorskich początkach.
Nigdy nie marzyłam o karierze aktorki i zapewne nie zostałabym nią, gdyby nie przypadek - zdradziła w wywiadzie. Dziwne, prawda? Ale pewnie właśnie dlatego zaczęłam dostawać zlecenia, ponieważ nie byłam szczególnie zestresowana. Po prostu zawsze bardzo lubiłam i wciąż lubię grać.