Nie jest tajemnicą, że nawet największe imprezy, które uznaje się za "wyjątkowe" i "niezależne", sponsorowane są przez producentów kosmetyków, alkoholu czy luksusowych aut. Prawda jest taka, że ktoś musi opłacić organizację gal czy chociażby prezenty, jakie otrzymują ich uczestnicy. W Polsce press packi to zwykle mniej udane gadżety, na Zachodzie zaś wszystko robią ze zrozumiałym, większym rozmachem.
Ubiegłoroczni nominowani do Oscarów (!) dostali w swoich press packach między innymi 12-dniową wycieczkę do Tanzanii dla dwojga, diamentową biżuterię i inne "drobne" vouchery do luksusowych SPA czy hoteli. Wartość takiego zestawu oszacowano na... 100 tysięcy dolarów.
Oczywiście sponsorzy cenią sobie taką formę reklamy, celując w najbogatsze i najbardziej znane gwiazdy. Na tegorocznym rozdaniu Złotych Globów doszło jednak do kuriozalnej sytuacji, którą teraz wyśmiewają internauci z całego świata.
"Gwiazdą" gali została bowiem hostessa roznosząca wśród gości... wodę Fiji. Dziewczyna tak sprytnie podawała napój, że znalazła się w niemal każdym kadrze ze ścianki Złotych Globów. Niektóre jej zdjęcia wyglądają komicznie: widać, że "Fiji water girl" (bo tak przezwały ją zachodnie media) stara się zachowywać naturalnie i trochę uśmiechać się do fotografów. W efekcie pozuje z tajemniczym grymasem na twarzy, dzięki czemu z miejsca została bohaterką memów zamieszczanych między innymi na Twitterze.
Richard wyglądał bardzo przystojnie, ale jednocześnie gotował się w swoim aksamitnym garniturze. Na szczęście moja taca z wodą Fiji zapewniła mu ulgę, której tak potrzebował - piszą rozbawieni internauci.
Zobaczcie, jak wyglądała największa gwiazda Złotych Globów: