Niejedna śmiałkini spoza granic USA próbowała już zrobić karierę w Hollywood. Większość z nich jednak (pomijając z oczywistych powodów Brytyjski i Australijki) musiała obejść się smakiem i zaspokoić wygórowane ambicje trzecioplanowymi rolami, które i tak ostatecznie wycinano w postprodukcji. Główną przeszkodą na drodze do wielkiej kariery najczęściej okazuje się bariera językowa, której nie są w stanie przebić nawet długie godziny spędzone w towarzystwie wykwalifikowanych lingwistów.
Kompletnie inną strategię przyjęła natomiast Sofia Vergara. Ze swojego siarczystego, kolumbijskiego akcentu postanowiła zrobić główny element rozpoznawczy. I choć jej wyjątkowa uroda zdecydowanie nie przeszkodziły jej w walce o popularność, to jednak głównym jej atutem okazał się ognisty temperament i wrodzone umiejętności komediowe, które zostały świetnie zutylizowane w kultowym już serialu Modern Family. Vergara co prawda nie może narzekać na nadmiar ambitnych propozycji filmowych, jednak nadal udaje jej się wzbudzać zainteresowanie mediów nawet 10 lat po emisji pierwszego sezonu produkcji. Celebrytka nie może nawet wybrać się na spokojny obiad, aby nie zostać osaczona przez hordy paparazzi.
Nie inaczej stało się w ubiegłą środę, kiedy to gwiazda udała się na strawę do restauracji Craig's w West Hollywood. Fotoreporterom skrzętnie udało się uchwycić Sofię w codziennej stylizacji, przyprawionej jednak charakterystyczną dla Vergary nutką dekadencji. Na prosty zestaw składający się z poszarpanych dżinsów i czarnej bluzki na ramiączkach aktorka narzuciła tygrysi płaszcz od Proenza Schouler (który obecnie można dostać na wyprzedaży za nieco ponad 5 tysięcy złotych). Imponujące okazały się także buty celebrytki, a raczej wysokość ich obcasa. Nie zważając na zdrowie swoich kostek, dziarska Sofia wcisnęła się bowiem w szpilki na platformie à la "kopytko" od marki Loriblu.
Jak oceniacie jej obiadową kreację? Drapieżna?