Teresa Rosati za sprawą wybryków swojej córki Weroniki pod koniec 2018 roku zaczęła uczestniczyć w show biznesie chyba nieco bardziej, niż sama by tego chciała. Najpierw opowiadała, że jej córka nosi za małe dekolty, a później, że jest dorosła i sama potrafi się bronić. Te ostatnie słowa z Faktu najwyraźniej wymsknęły się pani Teresie nieco przypadkiem, bo teraz przystąpiła do kampanii mającej bronić jej wizerunku troskliwej mamy i babci.
By podbudować nadszarpnięty wizerunek nazwiska Rosati, projektantka postanowiła wyrazić swoją opinię w innym temacie rodzinnym, który rozpala opinię publiczną - perypetii uczuciowo-kryminalno-narkotycznych Daniela M., syna Zenka Martyniuka. Przypomnijmy: Daniel, mający już na koncie ekscesy z interwencją policji, pod koniec zeszłego roku urządził ciężarnej żonie awanturę, która skończyła się przyjazdem policji. Ta zaś odkryła w ich domu narkotyki. Reakcją M. było zwyzywanie ukochanej od nimfomanek.
Rosati najwyraźniej uważa, że Zenek nie powinien przejmować się tym, co robi jego syn. W moim odczuciu rodzice powinni wspierać i być przy dzieciach w ich trudnych momentach, szczególnie, jeśli jesteśmy osobami publicznymi. Uzależnienie jest dramatem dla całej rodziny, a przede wszystkim dla osoby uzależnionej, dlatego należy pomóc najbliższej osobie - stwierdziła w rozmowie z Plejadą. Dziecko zawsze będzie dzieckiem dla rodziców, bez względu na to, ile ma lat - dodała.
Nie wiemy w jakim świecie lansowanie się na skandalach innej rodziny umniejsza problemy własnej, które za sprawą Weroniki stały się tematem publicznym...