Osiem lat temu Weronika Książkiewicz została mamą. Nie brakowało opinii, że mogła lepiej wybrać ojca dla swojego jedynego synka. Do tej pory nie wiadomo, czym Krzysztof Latek ujął ją do tego stopnia, że po kilku miesiącach znajomości postanowiła urodzić mu dziecko. Niestety, "nauczyciel seksu" Joanny Horodyńskiej okazał się mało odpowiedzialnym ojcem.
Jeszcze gdy Weronika była w ciąży, oglądał się za innymi kobietami i próbował uczyć seksu Sylwię Gliwę. Nie odwiózł nawet Weroniki na poznańską porodówkę i pozwolił, by w zaawansowanej ciąży, zapłakana, jechała sama pociągiem. Dopiero kilka dni po narodzinach syna Latekznalazł czas, by wpaść do szpitala i rzucić okiem na dziecko.
Rozstali się krótko po narodzinach Borysa. Weronika doszła wtedy do wniosku, że skoro Krzysztof nie wspierał jej w czasie ciąży ani po porodzie, to nie zasługuje na to, by spotykać się z synem. Rozważała nawet ograniczenie praw rodzicielskich.
Wtedy Latek wpadł w szał i, szukając pomocy z organizacjach praw ojców i w tabloidach, zaczął publicznie oczerniać Weronikę.
Książkiewicz uszczypliwie skomentowała zachowanie byłego chłopaka, sugerując w mediach, że liczy na zaproszenie do Tańca z gwiazdami. Na szczęście czas trochę zaleczył rany i obecnie relacje między byłymi kochankami wyglądają na poprawne.
Książkiewicz, chociaż doświadczyła trudów samotnego macierzyństwa, zapewnia, że nie żałuje ani chwili.
Pojawienie się dziecka dało mi wewnętrzny spokój, sprawiło, że się wyciszyłam i uspokoiłam - ujawnia w rozmowie z tygodnikiem Twoje Imperium. Nabrałam też większego dystansu do siebie i otaczającego świata. Poczułam, że już nie muszę ciągle gdzieś biegać, że teraz mogę wszystko, bo to *Borys jest dla mnie najcudowniejszym darem niebios. *
Książkiewicz ujawnia, że daleko jej do perfekcyjnej pani domu, co trochę przeczy stereotypowi zaradnej poznanianki, ale jakoś wszystko ogarnia.
Bywa różnie. Wynika to raczej z braku dobrej organizacji - wyznaje aktorka. Niewiele mam w sobie z poukładanej poznanianki. Jestem dość chaotyczna. Co więcej, bycie gospodarną panią domu też niezbyt mi się udaje. Ponieważ kuchnia nie jest moim ulubionym miejscem, raczej rzadko gotuję. Gdy syn jeszcze nie chodził do szkoły, często zabierałam go na wyjazdowe spektakle. W domu bywaliśmy rzadko, żyliśmy na walizkach. Teraz po spektaklu jestem wieczorem w domu i mogę poświęcać czas wyłącznie mojemu Borysowi.