A jednak! Michał Wiśniewski zaklaszcze dziś ze szczęścia. Okazało się, że miał rację. Każdy "artysta" odchodzi od znienawidzonej przez niego byłej menedżerki z pretensjami i walczy z nią o pieniądze. Kolejna (i chyba ostatnia) jest Mandaryna.
Była piosenkarka żali się dziś na łamach Faktu, że została oszukana: Byłam naiwna i łatwowierna, dałam się wmanipulować w taką sytuację. Zaufałam jej i takie są tego skutki. Wyznaje też, że "nie zamierza spłacać długów Kanclerz". Dlaczego miałaby to robić? Tego nie zdradza. W trosce o swoje interesy.
Moi prawnicy już się tym zajmują - zapewnia. Ta sytuacja jest bardzo nieprzyjemna i stresująca, ale najważniejsze jest to, że już nie współpracujemy ze sobą.
Nie chcemy nic mówić, ale już wiele miesięcy temu pisaliśmy, że Mandaryna nienawidzi z Kanclerz i walczy o uwolnienie się z kontraktu, który podpisały. Nasz czytelnik dobrze słyszał, co mówiła Michałowi Szatkowskiemu: "Ona zniszczyła moją karierę" (zobacz: Rubik spiskował przeciwko Kanclerz z Mandaryną!). Wtedy temu oczywiście zaprzeczała. Kłamczuszek.
Ktoś chyba dzisiaj zaklaszcze z radości, wstanie od komputera i podskoczy do góry, przytuli ze szczęścia żonę, upije się na wesoło i da dłuuugi wpis na blogu.
Niestety, my nie mamy się z czego cieszyć. Marta grozi kolejną płytą:
Po trzech latach mogę wreszcie ruszyć do pracy pełną parą, już nikt i nic mnie nie blokuje - wyznaje Faktowi. Materiał na nową płytę jest już prawie gotowy. Mam nadzieję, że już na wiosnę ukaże się ona w sklepach.