Edyta Górniak ma nawyki prawdziwej gwiazdy. Jest to o tyle zabawne, że wcale nią już nie jest. Owszem, kiedyś była, ale z tego zostało? Dziś raczej już tylko śmieszy. Jasne staje się powoli, że skończy jak Violetta Villas - zdziwaczała i odizolowana od świata.
Nasz informator wspomina sytuację, do jakiej doszło pod biurem Dzień Dobry TVN. Górniak była gościem programu, a zwyczajem jest, że zaproszeni wychodzą i rozdają kilka autografów pod budynkiem.
Edyta zachowała się, jakby miała wszystkich gdzieś – opisuje świadek. Po wyjściu ze studia schowała się w samochodzie i nie chciała wyjść. Nie było mowy o żadnych autografach. Później zlitowała się nad czekającymi na nią ludźmi – ochroniarz zbierał od nich zdjęcia, a ona podpisywała je w samochodzie.
Eskortowały ją aż trzy samochody. Ona sama jechała z jakąś kobietą renault, jej ochroniarz porsche cayenne (które zaparkował na pasach), a za nimi mąż Górniak w BMW.
Ciekawe, że nie jeżdżą razem jednym autem. Co do samej sytuacji - akurat Górniak powinna się cieszyć, że jeszcze ma jakichś fanów. Dziwne, że traktuje ich jak intruzów. Czy nie o to jej chodziło? Chciała być przecież gwiazdą.