Polityczno-literacki teatr Pożar w burdelu wciąż budzi mieszane uczucia. Chociaż od jego premiery w telewizji minął już prawie rok, nadal ciężko wyrzucić z pamięci spektakl, którym artyści tego kabaretu uraczyli widzów TVN-u w lutym zeszłego roku.
Zobacz: Tak wyglądał "Pożar w burdelu": Żarty z aborcji i papieża, "Burdeltata" i śpiewający Stuhr...
Jednak bez względu na ocenę walorów artystycznych przedstawień Pożaru w burdelu, jego obecne kłopoty z pewnością budzą współczucie.
Jak ujawnił w wywiadzie dla Tygodnika Przegląd Andrzej Konopka, czyli "Burdeltata", menadżer, którego zaangażowano do spektaklu, okazał się nieuczciwy i pazerny. Do zespołu zgłasza się coraz więcej wierzycieli z prośbą o uregulowanie długów, które, jak się okazuje, w imieniu kabaretu pozaciągał nieuczciwy menadżer.
Zniknął nagle z pieniędzmi, pozostawiając nas w długach - potwierdza Konopka. W ramach cięcia kosztów trzeba było zamknąć lokal. Facet przepadł jak kamień w wodę. Oczywiście, zgłosiliśmy sprawę na policję.
Wtedy właśnie artyści w pełni zrozumieli, jakiemu człowiekowi powierzyli swoje sprawy finansowe.
Kiedy się o tym dowiedział - prawdopodobnie zablokowali mu karty płatnicze - dał znać, że żyje - wspomina Konopka. Poprosił o wycofanie zgłoszenia. Obecnie przebywa w Warszawie, ale *nie pokazuje się na ulicy. *
Artyści Pożaru w burdelu już zapowiadają, że tę historię wykorzystają w jednym ze swoich kolejnych przedstawień.