Blac Chyna zdobyła popularność dzięki związkowi z Robem Kardashianem. Była striptizerka już wcześniej "polowała" na znanych i bogatych mężczyzn, którzy pomogliby jej się wypromować - była związana m.in. z Tygą, któremu urodziła syna Kinga Cairo. Chynie udało się też zajść w ciążę z Robem, dzięki czemu dostała własny reality show i przez pewien czas grzała się w blasku sławy rodziny Kardashianów.
Blac planowała już wygodne życie na koszt Roba, gdy w pewnym momencie doszło między nimi do potężnej kłótni, która zakończyła się głośnym rozstaniem i publicznym praniem brudów. Chyna oskarżyła Kardashiana o stosowanie przemocy i postanowiła odebrać mu prawa do opieki nad córką, Dream. Wywalczyła też w sądzie zakaz zbliżania się i zażądała od Roba alimentów w wysokości 20 tysięcy dolarów (!) miesięcznie. W odpowiedzi celebryta próbował ograniczyć Chynie prawa rodzicielskie, argumentując, że to ona jest agresywna i nieobliczalna. Mimo to sąd uznał, że dziecku będzie lepiej przy matce.
Jak podają media za oceanem, w niedzielę policja otrzymała anonimowe wezwanie do domu Chyny. Dzwoniący twierdził, że celebrytka jest pijana i nie jest w stanie zajmować się dwuletnią córką. Funkcjonariusze, którzy przybyli na miejsce około godziny 19, stwierdzili jednak, że Blac jest trzeźwa, a dziecku nic nie zagraża. Na miejscu była także niania.
Jak podaje TMZ, wcześniej tego samego dnia celebrytka wdała się w kłótnię z jedną ze swoich makijażystek. Następnego dnia, gdy kobieta wróciła po swoje przybory i kosmetyki, ponownie doszło do awantury i znowu musiała interweniować policja.
Wygląda na to, że Rob zyskał właśnie kolejne argumenty, aby walczyć w sądzie o prawa do małej Dream. A może to on wykonał anonimowy telefon, żeby zaszkodzić matce swojego dziecka?