Edyta Herbuś entuzjastycznie podąża śladami Mandaryny jeśli chodzi o oszukiwanie tych, których oszukać najłatwiej. Czyli dzieci. Jak każda gwiazda lubi dużo obiecywać. Często kończy się jednak na deklaracjach.
Ostatnio zapowiedziała na przykład swój udział w imprezie mikołajkowej w Domu Samotnej Matki w Warszawie. Miała dać dzieciom krótką lekcję cza-czy. Niestety, olała je.
Byliśmy zaskoczeni - mówi aktorka Marzanna Graff, która wraz z Anną Samusionek i Małgorzatą Lewińską przyszła na imprezę rozdawać dzieciom prezenty. Jeszcze pół roku temu pani Edyta bawiła się z nami z okazji Dnia Dziecka. Nie wiem, co się stało. Nie poinformowała nas, że nie przyjdzie.
Gdyby dzieci czytały tabloidy, wiedziałyby, że dla Edyty bardziej atrakcyjna była chałtura na imprezie mikołajkowej w Chicago. Jednak mimo że jej wyjazd do Stanów był omawiany w prasie, Herbuś nie przepuściła okazji, żeby i na ten temat skłamać.
Na poczekaniu wymyśiła bajeczkę, że jest chora, że dręczy ją gorączka i musi unikać spotkań z ludźmi - pisze Super Express. I pewnie niektórzy by uwierzyli gdyby nie to, że spotkaliśmy Edytę tryskającą zdrowiem na lotnisku w Chicago. Z wartym 200 dolarów winem pod pachą paradowała po hali portu.
No o co chodzi? - zdziwiła się, zapytana, dlaczego nie pojawiła się w Domu Samotnej Matki. Ja tylko powiedziałam, że postaram się tam przyjść, ale niczego nie obiecywałam. Nie rozwaliłam imprezy, bo nie byłam jedyną zaproszoną. A poza tym nie muszę się tłumaczyć!