Jak już pisaliśmy, Wojciech Glanc, który ciężko pracował, by być nazywanym "brzuchomówcą-samobójcą", jest dumny ze swojej prowokacji. Uważa, że zrobił nas wszystkich w konia. Chwalił się też w telewizji, że użył do tego celu "technik manipulacji".
Przypomnijmy: facet najpierw groził, że targnie się na swoje życie, bo został upokorzony w programie Mam talent. Później szukał jakiejś dziewczyny, która podobno chciała się zabić razem z nim i obraził 5 milionów naszych czytelników (tego nie lubimy!), twierdząc, że są współwinni jego śmierci. A ludzie po prostu komentowali szczerze to, co widzieli.
Ostatnio publicznie, w TV4 naśmiewał się ze wszystkich, którzy uwierzyli w jego groźby. Rzeczywiście, świetny dowcip.
Wiele osób przejęło się jego sytuacją. Pomóc mu chciała chociażby Sara May, która na swoim profilu w Mixerze zamieściła apel skierowany do Wojtka. Teraz Glanc chce się z nią zbratać. Oburzona Sara komentuje to na blogu we wpisie pt. "Przyczepił się do mnie jak RZEP":
Gościu na temacie śmierci chciał się wypromować. W Big Brotherze nie wyszło, w Mam talent nie wyszło, to może na manipulowaniu ludźmi mu wyjdzie - pisze Sara. Jednak robienie sobie żartów ze śmierci to przegięcie. Niemoralne i nieetyczne. Prowokacja dość niskich lotów. Mądre to to nie było.
Facetowi jednak nie wystarczyło, że było o nim troszkę głośniej dzięki temu filmikowi. On chce więcej. Chce chyba wielkiej popularności. Napisał do mnie meila, że ma dla mnie bardzo fajną propozycję, potem dzwonił i gadał przez 30 minut jaki to on przebiegły i inteligentny, jak to zrobił ludzi w bambuko,a teraz non stop sms-uje, ze on ma taki i taki pomysł, że może dołączyłabym sie do jego projektów. Ponoć zafascynował go mój list skierowany do niego, gdy rzekomo groził samobójstwem.
A ja mam go w dupie! Nie lubię gdy ktoś żongluje tematem śmierci. Zbyt prymitywne. Ostatnia propozycja Wojtusia Glanca dotyczyła jakiejś aukcji na allegro. Że niby on zrobi jakieś show dla dzieci z domów dziecka, że licytuje jakieś życzenia świąteczne, żebym mu pomogła wypromować aukcję, bo na dzieci pójdą wylicytowane pieniądze.
Przyczepił sie do mnie jak rzep. Pisze, żebym dała mu linka na swoim blogu do tej aukcji, żebym wsparła ten świetny projekt. W sumie mogłabym z nim pojechać do domu dziecka, bo to szczytny cel, ale z drugiej strony po co mi jego projekt i po co mi taki manipulator i oszust do szczęścia? Jak będę chciała zagrać koncert dla dzieci z domów dziecka to pojadę i zagram, albo dam płyty czy maskotki. Zresztą żeby pomagać innym najpierw trzeba pomóc sobie i chyba tym w pierwszej kolejności powinien zająć się Glancuś.
To jakaś przedziwna historia. Kariera na miarę 2008 roku? Apelujemy o umiar. Naprawdę, nie trzeba się zabijać, żeby zaistnieć na Pudelku. Wystarczy przespać się z kimś znanym. Polecamy tę przyjemniejszą metodę.