W niedzielę na warszawskim Torwarze Robert Biedroń przedstawił nazwę oraz założenia programowe swojej partii. Już wiadomo, że jego ugrupowanie będzie nosiło optymistyczną nazwę Wiosna, którą lider partii traktuje po części metaforycznie.
Biedroń nigdy nie ukrywał, że w jego opinii Polska potrzebuje wiosennego przebudzenia w kwestiach światopoglądowych, bo coraz bardziej odstaje w tych sprawach od reszty Europy. Jeśli chodzi o aborcję, to nawet łatwo policzyć. Po referendum w Irlandii, w którym obywatele zobowiązali rząd do liberalizacji przepisów dotyczących terminacji ciąży, podobnie surowe prawo, co w Polsce, obowiązuje już tylko na Malcie oraz w Watykanie, którego obywatele składają się z księży i zakonnic.
Mimo że z najnowszych badań opinii społecznej wynika, że Polacy przez minione trzy lata znacząco zliberalizowali swoje stanowisko w tej kwestii i już 41 procent społeczeństwa jest w stanie zaakceptować dostępność aborcji w przypadku trudnej sytuacji kobiety, Szymon najwyraźniej do nich nie należy. Jak ujawnia w swoim wpisie na Facebooku, ta kwestia oraz postulat renegocjacji konkordatu najbardziej go zabolały.
A więc to nie Robert Biedroń jest liderem, na którego czekałem - napisał rozgoryczony. Bo wczoraj się okazało - to oczywiście tylko moje zdanie - że on nas nie połączy, a podzieli. Owszem, połączy najbardziej niecierpliwie wyczekującą zmiany część lewej strony przekonaniowej mapy, ale to nie jest ktoś mający pomysł na to, jak na nowo polepić rozjeżdżającą się Polskę, w której - zaryzykuję - dla większości ludzi postulat aborcji na życzenie do końca 3. miesiąca, nie mieści się w pojęciowniku. Nie wydaje mi się, bym miał jakieś specjalne wątpliwości co do tego, że jestem katolikiem, ale uważam, że można rozmawiać o związkach partnerskich (Kościół to nie państwo, państwo to nie Kościół, w państwie żyją ludzie różnych przekonań i wizji, trudno znaleźć powód dla którego prawo państwowe miałoby zabraniać dwojgu dorosłych ludzi wyciągania konsekwencji prawnych z ich decyzji, oczywiście dopóki nie dochodzimy do terminu "małżeństwo", bo to otwiera zupełnie nowe pole, granicę dla mnie osobiście nieprzekraczalną). Można rozmawiać o wycofaniu religii ze szkół (źle to nam, Kościołowi, raczej nie zrobi). Ale renegocjacja (czyli de facto) wypowiedzenie konkordatu? Opodatkowanie tacy? Zimne ognie.
Niestety, Szymon nie wyjaśnił, co mu osobiście do tego, że dwoje dorosłych ludzi pragnie zalegalizować swój związek, zamiast żyć "na kocią łapę", ale jak można się domyślać, na ewentualnym weselu Roberta Biedronia i jego wieloletniego partnera Krzysztofa Śmiszka raczej nie zatańczy. Jednak, jak zaznaczył, w sprawie związków partnerskich jest gotów pójść na kompromis. Czyli inaczej niż w kwestii tacy i konkordatu, zapewniających Kościołowi Katolickiemu w Polsce stabilny dobrobyt finansowy. Jego zdaniem, te postulaty dyskwalifikują Biedronia jako ogólnokrajowego lidera.
Pójście na jałowe zwarcie z Kościołem, który w Polsce jest wciąż bardzo silny, i będzie - jako instytucja - silny jeszcze przez co najmniej dekadę, zanim owej instytucji mocno nie przetrzepią skutki obecnego miziania się z władzą, historie a la Toruń, i inne medialnie dopiero wchodzące na tapet sprawy, od nierozliczonej wciąż porządnie od góry sprawy pedofilii zaczynając - pisze, widać, że we wzburzeniu, Hołownia.
Nie wiem, czy Robert będzie premierem, wiem że wczoraj ogłosił że na pewno nie będzie prezydentem. Narodził nam się więc kolejny skrzydłowy, ale nie kapitan. Gdzie jest kapitan? Jeszcze go nie ma. Jeden kandydat siedzi na Żoliborzu i nieumiejętnie udaje że nim nie jest (…). Drugi siedzi zaś w Brukseli, popuszcza ezopowe tweety, i taktycznie próbuje wyczekać perfekcyjny moment wlączenia się do walki. Ludzie nie potrzebują kraju z wojną na trybunały czy pomniki, albo z aborcją na życzenie. Potrzebują kraju, w którym ci, co sądzą, że aborcja na życzenie z tymi co sądzą, że aborcja nigdy, są w stanie tak żyć, żeby im się za poglądy nie pozabijały ich już narodzone dzieci. Nie potrzeba nam lewicowego mesjasza z workiem "tysioncplusów", ani prawicowego wąsatego tatula narodu. Potrzeba nam kogoś, kto wcieli w życie to genialne hasło: "Zgoda. Jesteśmy różni".
Tylko że, jak można wnioskować z tego wpisu i co zresztą wypomnieli mu internauci w komentarzach, zdaniem Szymona "różnić się pięknie" można jedynie w obrębie religii katolickiej...