Biedne są te aktorki z ambicjami wokalnymi. Żadna z nich nigdy nie zrobi kariery. Z prostego powodu - ludzie uznają takie próby za nieautentyczne. I mają rację! Nie chcą słuchać płyt osób, które grywają po telenowelach, a nawet w filmach kinowych. Nieliczne wyjątki (Jennifer Lopez) tylko potwierdzają regułę.
Życie z uśmiechania się skutecznie odcina od rzeczywistości. Żora myśli, że będzie aktorem. Cichopek mysli, że zagra główną rolę w filmie kinowym. A Agnieszka Włodarczyk - że zostanie piosenkarką. Dlaczego tak bardzo jej na tym zależy? Z prostego powodu. Na graniu koncertów plenerowych można zarobić 10 razy więcej niż w najlepszym serialu. W wakacje Doda zarabia miesięcznie dziesięciokrotność gaży Dygant za Nianię. I to lekko licząc.
Włodarczyk postanowiła więc pójść tą drogą. Skończyć może jednak najwyżej jako druga Skrzynecka - na chałturach w centrach handlowych. Z drugiej strony pamiętajmy, że to laska, która zaczęła od pokazania cycków. Dużo gorzej nie będzie.
Fakt donosi, że Włodarczyk podjęła ostateczną decyzję - chce porzucić "aktorstwo". Jej znajomi twierdzą, że już żyje ze śpiewania tu i tam.
Aktorka już od pół roku nie pojawia się w "Plebanii", gdzie gra od kilku lat - pisze tabloid. Jednak jej bohaterka jeszcze nie zniknęła na zawsze. Dlaczego? Włodarczyk postanowiła zostawić sobie otwartą furtkę. Jeżeli jej kariera wokalna mimo wszystko okaże się niewypałem, zawsze będzie mogła wrócić do serialu.
Czyli już wiemy, jak to się skończy. Ech, te "kariery"...