Rita Ora kontynuuje swoją niekończącą się przeprawę po wszystkich ściankach amerykańskiego show biznesu. 28-latka już od ponad 10 lat stara się zrobić karierę muzyczną za "wielką wodą", z mizernym jednak skutkiem. Fatalny kontrakt jakim była uwiązana z wytwórnią Jaya-Z sprawił, że wokalistka nie mogła wypuścić nowego albumu przez 6 lat, co w wyjątkowo przesyconej branży show biznesu oznacza sceniczną śmierć. Zniecierpliwieni fani Brytyjki w tym czasie znaleźli sobie nowe idolki, co zaowocowało wylądowaniem jej zeszłorocznego krążka Phoenix, na smutnym, 79. miejscu na liście Billboard 200.
Piosenkarce nie pomaga też zdecydowanie ciągnąca się za nią reputacja femme fatale. Związek gwiazdy pop z Robem Kardashianem, bratem Kim, Kourtney i Khloe, zakończył się silną depresją chłopaka, zdradzonego podobno z dwudziestoma innymi mężczyznami. Swego czasu Rita miała też romansować z młodszym o prawie 10 lat Brooklynem Beckhamem. Ich namiętność została jednak zduszona w zarodku przez uważną mamę nastolatka, Victorię.
Mimo licznych potknięć na swojej ścieżce kariery, wokalistka nadal nie traci wigoru. Ora pojawiła się w ostatni czwartek na imprezie poprzedzającej rozdanie Grammy, nie zrażona faktem, że sama nigdy nie była nominowana do statuetki. Celebrytka korzystając z kolejnej okazji na popisanie się swoim "nietypowym" wyczuciem stylu, postanowiła zaprezentować się w lawendowej sukience z tafty z niesymetrycznym szwem. Pierwsze skrzypce stylizacji grała jednak ekstrawagancka biżuteria, połyskująca na nadgarstku, dekolcie oraz… uzębieniu Rity. Wpisując się w przodującą obecnie na rynku amerykańskim estetykę hip-hopową, celebrytka ozdobiła swój prawy kieł złotym grillem. Nietypowa ozdoba z odpowiedniej odległości sprawiała niestety wrażenie dentystycznego ubytku, a nie futurystycznej biżuterii.