Anna Lewandowska zaczęła trenować karate jeszcze w czasach szkolnych, a pierwsze sukcesy spłynęły na nią już w 2005 roku, kiedy zdobyła pierwszy srebrny medal, a w kolejnych latach - mistrzostwa juniorów, kadetów i seniorów w mistrzostwach świata. Popularność zdobyła jednak dopiero osiem lat później, kiedy została żoną Roberta. Niestety, nawet wyjście za mąż za najlepszego polskiego piłkarza nie przysporzyło jej sympatii rodaków.
Niełatwe życie w Polsce, Ania odbija sobie za granicą. Najpopularniejszy niemiecki tabloid Bild, okrzyknął ją niedawno najbardziej wpływową WAG.
Okazuje się, że Lewandowskiej nie lubią nie tylko zazdrosne o jej sukcesy konkurentki, ale także koleżanki z maty. W najnowszym wywiadzie mistrzyni karate Dorota Banaszczyk wbija szpilę Ani, mówiąc, że jej sukcesy w reprezentowanej przez nią dyscyplinie są mocno naciągane:
Moja dyscyplina dzieli się na kata i kumite. Kata to zbiór technik, konkurencja pokazowa, którą można porównać do walki z cieniem. Natomiast ja trenuję kumite, które polega na walce z przeciwnikiem. To jest prawdziwe karate, które uznane jest na całym świecie. Niestety, w Polsce bardzo rozpoznawalne jest "karate tradycyjne", które tak naprawdę jest jakimś dziwnym bytem. Ta nazwa wywołuje u mnie negatywne emocje. Milion konkurencji, dzieci rywalizują z dorosłymi i zawody rangi mistrzostw świata, gdzie na 12 uczestników przypada dziewięciu Polaków? Przecież to śmieszne.
Dziwię się, że ludzie, którzy to trenują, nie widzą w tym nic dziwnego. Jak jedziesz na MŚ, to powinno się rywalizować z całym światem, a nie z Polakami. To psuje nasz sport. Później jak komuś mówię, że zdobyłam historyczny złoty medal dla Polski w prawdziwym karate, to najczęściej dziwią się tylko i mówią: "Ale jak to? Przecież Ania Lewandowska była mistrzynią w karate". Ręce mi opadają jak coś takiego słyszę. No właśnie nie, ona uprawiała karate tradycyjne i nie jest prawdziwą mistrzynią.
W mojej dyscyplinie jak jedziesz na MŚ, to startują zawodnicy ze 139 krajów. W swojej kategorii mam 70 rywalek z różnych, nawet najbardziej odległych państw. Ostatnio moją rywalką była reprezentantka Beninu. Konkurencja jest ogromna i trzeba naprawdę wysilić się, żeby osiągnąć coś spektakularnego w tym sporcie - mówi oschle Dorota.
Myślicie, że Banaszczyk chce zaistnieć kosztem Lewandowskiej?