Choć informacje o molestowaniu z udziałem Michaela Jacksona i nieletnich pojawiają się już od wielu lat, to ostatni dokument zatytułowany Leaving Neverland kolejny raz przypomniał o rzekomych dewiacjach Króla popu. Przez lata gwiazdor odpierał zarzuty o pedofilię i mimo że nie żyje od niemal dekady, wciąż na światło dzienne wychodzą historie ukazujące jego mroczną stronę.
Chociaż przez lata uzbierało się wiele osób, które zarzucają Michaelowi nikczemne zachowania, a ich liczba zdaje się ciągle rosnąć, jego najbliżsi wciąż nie mogą w to uwierzyć. Oprócz rodziny, która broni czci o artyście, jedyną osobą, która otwarcie staje w jego obronie jest Macaulay Culkin, który zmarłego przyjaciela nazywa osobą "łagodną", a nawet "słodką".
Ostatnio światło dzienne ujrzały wyznania sprzątaczki Jacksona. Jak donosi portal o2, Adrian McManus zdradziła, że w latach, których pracowała dla muzyka, spotykała się z różnymi dziwnymi zachowaniami. Według kobiety rezydencja Michaela roiła się od pustych opakowań po… wazelinie. Oprócz tego wyznała w wywiadzie, że w domu artysty widywała nieletnich chłopców. Często nie byli zupełnie ubrani:
Prawie codziennie wyławiałam z jego basenu jakąś bieliznę. Najczęściej były to jego ubrania, ale też bielizna chłopców - zdradza McManus.
Sprzątaczka wyznała również, że Jackson regularnie zapraszał chłopców do swojej sypialni, choć jednak dokładnie nie wie, co tam robili, to te sytuacje, jak i kąpiele w prywatnym jacuzzi z młodzieńcami, wydawały się jej bardzo dziwne. W sypialni króla popu znajdywała nagie zdjęcia i mnóstwo kaset, których nigdy nie odważyła się obejrzeć:
Często natrafiałam też na nagie zdjęcia. W jego sypialni było też mnóstwo kaset VHS, ale nie wiem, co na nich było. Wtedy podejrzewałam, że to jakaś zabroniona pornografia - wyznaje Adrian.
Jak myślicie, dlaczego wcześniej nie wyjawiła, co działo się w rezydencji gwiazdora?