Mimo że Cardi B znana jest szerszej publiczności dopiero od dwóch lat, to już zdążyła sporo namieszać w amerykańskim show biznesie. Raperka dumnie przyznaje się do swojej przeszłości striptizerki, nie można też powiedzieć żeby grzeszyła ogładą czy wyszukaną erudycją, jednak z miesiąca na miesiąc liczba jej wiernych fanów powiększa się ku wyraźnemu niezadowoleniu poprzedniej królowej rapu, Nicki Minaj.
Tak jak łatwo jest zrozumieć zafascynowanie młodzieży postacią, która w żaden sposób nie przystaje do norm społecznych i jest w stu procentach wierna sobie (nawet gdy objawia się to wybuchami agresji i wulgarnym słownictwem), o tyle trudno jest pojąć miłość, jaką obdarzył raperkę świat mody.
Nie mówimy już nawet o markach ulicznych, które w zrozumiały sposób wpasowywały się w wizerunek Cardi, ale o wielkie domy haute couture, które zazwyczaj kojarzone były z paryskimi salonami niż z bójkami w barze ze striptizem. Niespecjalnie przejmuje się tym najwyraźniej legendarna marka Mugler, która zdefiniowała styl lat 90. Co prawda firma lata swojej świetności ma za sobą, więc ich decyzję o wygrzebaniu z archiwum sukni couture z roku 1995 można by odczytać jako akt desperacji. To właśnie w kreacji z aksamitu i satyny uformowanej na kształt wielkiej muszli wokalistka pojawiła się na niedzielnym rozdaniu Grammy, na którym odebrała nagrodę za najlepszy album w kategorii rap.
Jakby wielkiej mody było za mało, raperka postanowiła jeszcze zademonstrować światu, jak to wspaniałomyślnie wybaczyła liczne zdrady swego męża, z którym jest związana od niespełna dwóch lat. Aby dać wyraz swoim uczuciom Cardi zadbała, żeby każdy fotograf mógł złapać ujęcie jej języka oplatającego ozór niewiernego małżonka.
Co sądzicie o tak "subtelnym" wyznaniu miłości?