Ilona Łepkowska dała się już poznać jako producentka, która nie rozczula się specjalnie nad aktorami. Szczególnie szorstkie relacje łączą ją z aktorkami, które, jej zdaniem, za bardzo użalają się nad sobą, podczas gdy molestowanie seksualne i gwałty są, zdaniem scenarzystki, normalnym elementem życia. A nawet i bez takich traumatycznych doświadczeń, Ilona uważa wykreowane przez siebie gwiazdy za humorzaste i mało utalentowane.
Katarzynę Zielińską nazwała "gorszą aktorką, która nigdy nie zagra wielkiej roli", Katarzynę Cichopek "aktorką jednej roli", a o Natalii Siwiec powiedziała "przecież to jest nikt".
Małgorzata Potocka, o której Łepkowska mówiła, że z płaczem żebrała o rolę w Barwach szczęścia, jako jedyna zdecydowała się odgryźć.
Ilona nigdy nie miała dobrego zdania o aktorach - wyznała. Gardzi swoimi pracownikami, gardzi aktorami, dla mnie jest to przypadek bardzo smutny. Zatrudnia piękne kobiety, których nienawidzi.
Wśród osób, które nie mają powodu ciepło wspominać współpracy z Łepkowską można też wymienić Małgorzatę Kożuchowską, którą scenarzystka nazwała życzliwie "więźniem swojego wizerunku". Kiedy odważyła się odejść z M jak miłość, ekipa zgotowała jej groteskową śmierć w kartonach, z której śmiała się cała Polska.
W najnowszym wywiadzie dla Tygodnika Solidarność Łepkowska idzie w zaparte, że nie maczała palców w śmierci Hanki Mostowiak, chociaż prywatnie sama się z niej uśmiała.
Niczyjej kariery nie skończyłam. Małgosia Kożuchowska odeszła sama z serialu. Nie ja ją uśmierciłam, bo już nie pisałam do 'M jak miłość'. Nie podobała mi się scena śmierci w kartonach - wyznaje rozbawiona. Nie bywam na planie filmowym. To po pierwsze. Jako scenarzystka staram się wziąć pod uwagę te pomysły aktorów, które pasują do fabuły i charakteru postaci. Jestem jednak też producentem. Producent ma spowodować, żeby coś powstało, film albo serial. Producent musi rozwiązywać problemy, podejmować decyzje, ucinać zbyt długie dyskusje i być czasem złym policjantem. Aktorzy narzekają, że wycięto ważne dla nich sceny. Mówię im - wam wycięto 2 sceny, a mnie kilkanaście... Największy dym się zrobił wokół mojego domniemanego konfliktu z Ewą Kasprzyk. Po ludzku rozumiem, że jej żal niektórych wyciętych scen. Jak opadną emocje, to się z nią spotkam i dokładnie wytłumaczę, dlaczego te sceny musiały wypaść.
Łepkowska jest uważana także za osobę odpowiedzialną za kariery Katarzyny Cichopek i braci Mroczków. Wprawdzie scenarzystka nigdy nie stała się fanką ich talentów aktorskich, jednak w wywiadzie wspomina sympatycznie, że i tak musiała ich zatrudnić, bo nie było w kim wybierać.
Sprawdziło się trochę naturszczyków. Kasia Cichopek czy bracia Mroczkowie. Moim zdaniem się sprawdzili. Kasia chodziła do szkoły Machulskich - wspomina Ilona. Robiąc casting sięgnęliśmy po uczniów z tamtej szkoły. Uznaliśmy, że Kasia ma prawdziwy nastoletni wdzięk. Poszukiwania bliźniaków były potwornie długie. Ci, którzy się do nas zgłaszali, byli bardzo brzydcy albo mieli wadę wymowy albo totalny brak umiejętności aktorskich. Jak przyszli Mroczkowie okazali się być przystojni, mili i sympatyczni. Początki były trudne. Ale z czasem osiągnęli poziom, którego bardzo często nie osiąga niejeden aktor po szkole teatralnej. A przede wszystkim lubi ich kamera. To widać na zdjęciach próbnych. Na przykład Nikodem Rozbicki, który zagrał w najnowszej części "Kogla Mogla". Kamera go ewidentnie lubi. Jest dużo żywszy, atrakcyjniejszy w obiektywie kamery niż na żywo. Myślę, że grać może prawie każdy. Epizodzik? Na pewno!