Michał Piróg bardzo chciałby, żeby ludzie myśleli o nim jako o doskonale zarabiającym profesjonaliście, dla którego praca w You Can Dance to tylko mało istotny dodatek (wręcz kłopot). Niedawno pochwalił się, że wyjeżdża na stałe do Izraela i prawdopodobnie zrezygnuje z udziału w dalszych edycjach programu, bo nie będzie mu się opłacało latać w tę i z powrotem. (W domyśle - za You Can Dance płacą mu mało, a prawdziwe pieniądze zarabia gdzie indziej.)
Chłopak poczuł się pewnie. Sądzimy że chce w ten sposób pokazać ludziom z TVN, że wcale mu nie zależy i że muszą się bardziej postarać, jeżeli chcą go zatrzymać. Nieprzypadkowo właśnie teraz trwają negocjacje zarobków za kolejny sezon.
W nowym Show Piróg podbija stawkę - chwali się, że od wielu lat jest rozchwytywanym choreografem i zdradza, ile zarabiał:
Przed "You Can Dance" żyłem z robienia spektakli, i to na całkiem dobrym poziomie. Zarabiałem 10 tysięcy miesięcznie. Byłbym bezczelny, gdybym narzekał.
Znamy takie gadanie o pieniądzach. Pewnie raz w życiu udało mu się zarobić w miesiącu 10 tysięcy (i to brutto). Kogo zwodzi? Nas, inne gwiazdy czy szefów TVN-u, dla których jest przecież przezroczysty?