Od kilku tygodni mówi się o depresji, na którą choruje Krzysztof Krawczyk. Piosenkarz czuje się tak źle, że nie jest w stanie śpiewać (przypomnijmy nasze zdjęcia)
. Koncerty lecą z playbacku. Poza chwilami spędzonymi na scenie jest jeszcze gorzej. Piosenkarz ciągle mówi o śmierci, słania się na nogach, do samochodu musi go odprowadzać asystent.
Krzysztof ma trudny czas z życiu - tłumaczy jeden z jego przyjaciół. Zawsze był domatorem, ale lubił gości. Teraz do Jedlina rzadko przyjeżdżają ludzie.
Niedawno zmarł jeden z najbliższych przyjaciół Krawczyka. Przyjaźnili się od wielu lat. Fakt, że był jego rówieśnikiem, jeszcze bardziej pogłębił jego lęk przed śmiercią. Jego odejście bardzo przygnębiło Krzysztofa - mówi znajomy. Częściej niż zwykle mówi teraz o śmierci, przemijaniu. Często odmawia różaniec. Modli się klęcząc, kiedy czuje zmęczenie, kładzie się do łóżka i głośno odmawia kolejne dziesiątki.
W rogu sypialni Krawczyk urządził ołtarzyk - stoją na nim krzyż i świece. Obok leży różaniec. Gdybym stracił wiarę to jakby zgasło światło - tłumaczył w jednym z wywiadów. Poruszałbym się w ciemności, nie miałbym się o co oprzeć. Do śmierci podchodzę z obawą i lękiem. To mnie mocno napędza, żeby wciąż zdawać maturę dojrzałości emocjonalnej.