W piątek jako pierwsi w Polsce poinformowaliśmy, że Orlando Bloom oświadczył się Katy Perry. Para spotykała się od trzech lat, choć w pewnym momencie rozeszli się, by ponownie zejść się w marcu minionego roku.
Na temat ich zaręczyn spekulowano od kilku dni, jednak ostatecznie informację potwierdziła w mediach społecznościowych mama piosenkarki, Mary Hudson, pisząc, że Orlando oświadczył się jej córce w Walentynki.
Potem sama Katy pochwaliła się pierścionkiem zaręczynowym na Instagramie. Złota błyskotka wysadzana kamieniami szlachetnymi jest w kształcie kwiatka, co ma nawiązywać do nazwiska aktora. Eksperci z zakresu jubilerstwa już orzekli, że może być warta nawet... sześć milionów (!) dolarów.
Pierścień wygląda na czterokaratowy, różowy diament osadzony w złotej opasce z okrągłych diamentów. Orientacyjny koszt w tradycyjnym sklepie wynosi sześć milionów dolarów - twierdzi specjalista z portalu jubilerskiego JamesAllen.com.
Wokół pierścionka pojawiły się już jednak kontrowersje. Fani zauważyli bowiem, że jest on łudząco podobny do tego, jakim Bloom oświadczył się w 2010 roku byłej żonie, Mirandzie Kerr. Są wprawdzie pewne różnice - pierścień Katy ma wewnątrz różowy kamień otoczony brylantami, podczas gdy błyskotka Mirandy była wysadzana tylko diamentami, ale kształt jest bardzo podobny.
Natychmiast zaczęto spekulować, czy przypadkiem aktor nie zlecił przerobienia starego pierścionka specjalnie dla nowej ukochanej. Na Twitterze rozgorzała dyskusja.
To trochę zabawne widzieć, że Orlando dał Mirandzie taki sam "kwitnący pierścionek" tyle, że w innym kolorze niż Katy - napisał jeden z internautów.
Myślicie, że to możliwe, że Perry dostała pierścionek "z odzysku"?
Zobacz też: Bloom i Kerr ROZWODZĄ SIĘ po 3 latach!