Afera z "bliźniakami z próbówki", synami Ricky'ego Martina, znów nabiera rumieńców. Chłopcy mają już cztery miesiące i niedługo po raz pierwszy pojawią się w kolorowym magazynie. Ich medialny debiut będzie miał miejsce w najnowszym numerze People. Z tej okazji szczęśliwy tata postanowił podzielić się swoimi przemyśleniami o byciu rodzicem i opiece nad dziećmi:
To jest wspaniałe, to jest błogosławieństwo – stwierdza Martin. To mnóstwo obowiązków, które wiążą się z dużą odpowiedzialnością. Wszystko robię sam, nie potrzebuję żadnych nianiek! Wychowuję synów bez udziału żadnych kobiet. Jesteśmy tylko my trzej.
Boję się, że mogę coś przegapić, a tego bym sobie po prostu nie wybaczył – dodaje gwiazdor. Mam kogoś w stylu osobistego doradcy, który pomaga mi w opiece w ten sposób, że zazwyczaj jest przy mnie, kiedy pielęgnuję chłopców. Ale nie wyręcza mnie w karmieniu czy zmienianiu pieluch. Po prostu pilnuje, żebym wszystko robił dobrze.
Dziennikarzom udało się też zadać pytanie o powody, dla których Martin zdecydował się na "dzieci z próbówki", które urodziła mu... własna kuzynka:
Najpierw myślałem o adopcji, ale po rozważeniu wszystkich za i przeciw zrezygnowałem. Po pierwsze, trwa to bardzo długo i nie zawsze się udaje. Po drugie, jednak bardzo zależało mi na moich własnych synach. I metoda in vitro okazała się dla mnie po prostu idealna.