Profesor Bogdan Chazan pięć lat temu temu został zwolniony przez prezydent Warszawy ze stanowiska szefa warszawskiego Szpitala św. Rodziny za zmuszenie kobiety do urodzenia dziecka bez mózgu, z wodogłowiem, brakiem części kości czaszki, powiek oraz nosa i wypłyniętymi gałkami ocznymi.
Rodzice wspominają, że po narodzeniu dziecka personel szpitala bał im się je pokazać. Dziecko umierało w cierpieniach przez 10 dni. Tego, co przeżywali jego rodzice, trudno sobie nawet wyobrazić.
Profesor Chazan wyjaśnił w oficjalnym oświadczeniu, że jego sumienie jest ważniejsze. Dlatego odmówił skierowania kobiety do lekarza, który mógłby przeprowadzić ustawowo dopuszczalny zabieg aborcji. Tłumaczył, że "oznaczałoby to uczestniczenie w procedurze aborcji".
Jak donosi Fakt, za swoją niezłomną postawę lekarz został uhonorowany nagrodą im. Sługi Bożego Jerzego Ciesielskiego - ojca rodziny, przyznawaną przez katolicki tygodnik Źródło.
Nagrodę wzruszonemu laureatowi wręczył osobiście abp Marek Jędraszewski. Podczas przemowy chwalił postawę lekarza, który, jak sam przyznaje, przeprowadził w swojej karierze wiele aborcji, zanim zrozumiał, że dużo lepiej jest skazywać nieuleczalnie chore noworodki na śmierć w męczarniach.
Hierarcha nazwał Chazana "świadkiem życia" i zachwycał się jego wrażliwością.
Sfera obojętności na los drugiego człowieka poszerza się - wyjaśnił arcybiskup Jędraszewski. Dlatego dziękuję panu za to, że uczy nas pan nieobojętności, a dla wielu środowisk jest Pan wyrzutem sumienia.
Warto przy okazji przypomnieć, co na temat "nieobojętności" profesora Chazana sądzą jego byłe pacjentki: "Mdlałam i wymiotowałam z wycieńczenia! NIE DAŁ ZNIECZULENIA, mówiąc o grzechu pierworodnym!"