Beata Pawlikowska jeszcze kilka lat temu była cenioną podróżniczką, autorką sympatycznej serii książek o swoich przygodach w różnych częściach świata . Z czasem jednak poczuła się ekspertką od wszystkiego. To popularna przypadłość wśród celebrytów, ale Beata przeszła ją wyjątkowo boleśnie.
Zaczęła od wydawnia podręczników do nauki języków, których sama nie zna. Okazała się także, że specjalistką w dziedzinie medycyny, w tym psychologii. Po publicznych wyjaśnieniach w sprawie traumy, jaką przechodzą kobiety po gwałcie, zabrała się za chałupnicze leczenie depresji i wydała książkę Wyszłam z niemocy i depresji. Ty też możesz!
Rady samozwańczej psycholożki bez wykształcenia medycznego nie spotkały się z życzliwością chorych na depresję, Pawlikowska jednak się nie zraziła i postanowiła poszerzyć już i tak nadzwyczajnie szeroki wachlarz talentów o ogrodnictwo i savoir-vivre.
Jak ujawnia, ofiarowywanie prawdziwych kwiatów jest nie tylko w złym guście, lecz także, zdaniem Beaty, współuczestnictwem w morderstwie. Dlatego od swojego nowego partnera, Danny’ego Murdocha oczekuje, że będzie ją obsypywał wyłącznie sztucznym kwieciem.
Danny wie, że nie lubię dostawać ciętych kwiatów, bo uważam, że jest to zadawanie kwiatom śmierci - wyjaśnia w Fakcie. Dlatego przynosi mi wyłącznie bukiety ze sztucznych kwiatów.
Takie rozwiązanie ma także duże walory praktyczne, sztuczne wiązanki na pewno dłużej postoją...