Patryk Vega wyrósł ostatnimi czasy na jednego z najpopularniejszych polskich reżyserów. Sukces zawdzięcza głównie filmom o gangsterach, które budzą kontrowersje oraz mieszane uczucia krytyków, a jednocześnie przyciągają do kin miliony widzów.
Niestety, wygląda na to, że nad Patrykiem zawisną niebawem ciemne chmury. Wszystko przez to, że naraził się prawdziwej "kobiecie mafii", Monice Banasiak, znanej też jako "Słowikowa" - od pseudonimu jej byłego męża, Andrzeja Z., który w latach 90. tworzył i zarządzał pruszkowską mafią. Po rozbiciu gangu, Słowik trafił do więzienia, a jego żona została oskarżona o kierowanie grupą przestępczą o charakterze zbrojnym. Banasiak spędziła w więzieniu kilka lat, a po wyjściu na wolność otworzyła salon kosmetyczny. Aktualnie promuje się na przykładną obywatelkę, która działa w fundacjach i układa sobie życie z nowym ukochanym.
Dwa dni po premierze najnowszego filmu Vegi, Kobiety mafii 2, Banasiak postanowiła skomentować jego najnowsze dzieło. W wywiadzie dla Wprost Monika nazywa film... rynsztokiem.
Rozumiem, że Vega aspiruje do tytułu polskiego Quentina Tarantino, ale nigdy nim nie będzie. Pozbądźmy się złudzeń. Razi mnie forma filmu, która sięga poziomu rynsztoka. Mnie wytykano, że wyjeżdżałam na wycieczki i kupowałam biżuterię za pieniądze zrabowane przez mojego byłego męża, a bije się brawo, kiedy Vega zarabia pieniądze na ludzkich tragediach, propagowaniu życia przestępczego i zrabowanym moim życiorysie - oskarża kobieta.
Banasiak jest rozgoryczona tym, że Vega - jej zdaniem - w swoich filmach wykorzystał jej barwny życiorys bez je zgody.
Ja nie dałam prawa panu Vedze - zresztą nigdy mnie o to nie pytał - żeby wykorzystywał mnie i moje życie i wycierał sobie nimi swoje brudne buty. Jestem postrzegana jako osoba publiczna. Funkcjonuję w pewnych kręgach, piszę książki, działam w coachingu, w fundacjach i pracuję, aby pomóc innym kobietom, które miały nieszczęście wplątać się w niewłaściwe relacje społeczne. Prowadzę spotkania dla kobiet, które na przykład wychodzą z zakładów karnych i nie wiedzą, co ze sobą dalej począć - reklamuje się Monka. Jak taki obraz mnie, jaki zaserwował pan Vega, będzie działał na ludzi? Może być tak, że wielu, którzy pójdą do kina, uwierzy, że ja taka jestem. Ten film godzi w moje dobre imię i jest zagrożeniem dla mojego bezpieczeństwa finansowego.
Słowikowa uważa też, że filmy Patryka są demoralizujące.
(...) Moralnie czuję się zobowiązana, żeby reagować, bo filmy pana Vegi są czystą zachętą, aby wejść w ten niebezpieczny światek. Amerykański sen Vegi o gangsterce zniszczył dziesiątkom kobiet życie, rozbił rodziny, odebrał rodzicom dzieci, zrujnował psychikę, niejednokrotnie doprowadził do konfliktu z prawem. Vega w wywiadach mówi, że każdy w filmie znajdzie coś dla siebie - panowie teoretycznie znajdą piękne panie i łatwe pieniądze. Panie znajdą czułych pseudo twardzieli, za których pieniądze będą się pławić w luksusie. Nie wolno pokazywać takich obrazów, zwłaszcza w dobie tak dużej przemocy, strzelania na ulicach, zabijania prezydentów miast, w dobie wciągania kokainy z desek klozetowych przez dzieci w szkołach, podawania pigułek gwałtu w nocnych klubach. W latach 90. eskalacja przemocy była zarezerwowana tylko dla półświatka, dla marginesu. Dziś przemoc i narkotyki są wszędzie i dla każdego. Moje poczucie przyzwoitości i zasad kłóci się z brudną i nieprawdziwą wizją przerysowanego świata Vegi - tłumaczy.
Na koniec Banasiak grozi reżyserowi.
Jeżeli Vega nie chciał się ze mną spotkać na planie filmowym, to spotkamy się na innym planie, na innej drodze i w innej sali, mniej kameralnej niż sala kinowa. Zaproszę pana Vegę do innego filmu, tym razem według mojego scenariusza - ostrzega Monika.
Myślicie, że w ten nietypowy sposób Słowikowa próbuje sobie załatwić rolę u Vegi?