Książę i księżna Sussex przebywają właśnie w podróży służbowej po Maroku, dokąd udali się liniowym samolotem, bo, w przeciwieństwie do taty Harry’ego, księcia Karola, nie mają problemu z tym, by podróżować jak zwyczajni ludzie. Samolot miał dwugodzinne opóźnienie, więc musieli trochę posiedzieć na lotnisku, no ale w końcu dotarli do Casablanki, która jest pierwszym etapem ich trzydniowej podróży.
Harry i Meghan pojechali do Maroka by przyjrzeć się działalności założonej przez brytyjskiego biznesmena pozarządowej organizacji Education For All popularyzującej edukację wśród dziewcząt z ubogich rodzin, dla których do niedawna jedyną możliwą karierą było wyjście za mąż.
Jak skrupulatnie odnotował Mail Online, księżna Sussex, będąca obecnie w siódmym miesiącu ciąży, miała na sobie marynarkę za 394 funty i buty za 90 funtów.
Zaraz po przybyciu do Maroka wyszło na jaw, że Meghan płynnie mówi po francusku, czym chyba zaskoczyła własnego męża, który stał obok ze speszoną miną. Jak przyznał z zakłopotaniem, nie zna żadnego języka poza angielskim.
Była lepsza niż jej mąż - podsumowała całą sytuację jedna z podopiecznych fundacji EFA.
W jednym z odwiedzonych przez książęcą parę internatów dla dziewcząt, Meghan zdecydowała się poddać rytuałowi zdobienia ręki henną.
_**Tradycją kobiet w ciąży w Maroku jest posiadanie tatuażu z henny**_ - wyjaśniła jedna z uczennic.
Jak uspokaja Mail Online, do wykonania rysunku została użyta naturalna henna, nie zawierająca żadnych chemikaliów, mogących zagrażać zdrowiu ciężarnej Meghan lub jej nienarodzonemu dziecku.