W maju miną dwa lata od śmierci wybitnego muzyka Zbigniewa Wodeckiego, który zmarł niespodziewanie w wyniku komplikacji po planowanej od dawna operacji wszczepienia bajpasów. Był akurat w trakcie trasy koncertowej z okazji 40-lecia pracy artystycznej.
Jeszcze przed pogrzebem muzyka jego przyjaciele w porozumieniu z rodziną umówili się, że dokończą rozpoczęty przez niego jubileusz.
Nad całością czuwała córka zmarłego muzyka, Katarzyna Wodecka-Stubs. To właśnie ona podjęła decyzję o pominięciu Olgi Bończyk, która sama siebie uważa za największą przyjaciółkę Wodeckiego. W wywiadach żaliła się, że do końca trzymała go za rękę w szpitalu, a w rewanżu córka Zbyszka zabrała jej piosenkę Walczyk, którą dla niej napisał i dała ją do zaśpiewania komuś innemu.
W odpowiedzi córka Wodeckiego dała do zrozumienia, że Olga coś sobie wymyśliła.
Nie mam z nią konfliktu. Nie wiem, o czym ona mówi - wyjaśnia Katarzyna Wodecka-Stubbs w Fakcie.
Na szczęście los w końcu się do Olgi uśmiechnął. Została zaproszona do udziału w odcinku programu Jaka to melodia poświęconemu twórczości Wodeckiego i wreszcie będzie mogła zaśpiewać utwory jego autorstwa.
Śpiewam jego piosenki, gdyż jestem zaproszona do programu - wyjaśnia w Fakcie. Nikt mi tego nie może zakazać. Nie martwię się prawami autorskimi, bo zgodę na wykonywanie utworów musi uzyskać organizator koncertu, a nie ja. Wkrótce będzie można mnie zobaczyć w programie "Jaka to melodia". Odcinek poświęcony jest twórczości Zbyszka. Nie zamierzam jednak nagrać płyty z jego piosenkami.