Fanom Johnny'ego Deppa kilka lat temu wydawało się, że ten nigdy nie zawrze związku małżeńskiego. Po latach u boku matki swoich dzieci, Vanessy Paradise, gwiazdor zakochał się w innej kobiecie - zjawiskowo pięknej Amber Heard, która na tyle oczarowała ekscentryka, iż ten postanowił jej się oświadczyć.
Sielanka nie trwała jednak długo i miłość jak ze snu zamieniła się w nienawiść. Amber w 2016 roku pokazała się publicznie z podbitym okiem, twierdząc, iż Johnny napadł na nią. Heard utrzymywała w sądzie, że jest ofiarą przemocy domowej, a jej mąż oddawna nadużywał alkoholu i narkotyków.
Aktor, który po rozwodzie z byłą ukochaną oddał się muzyce i spędzał czas w trasie koncertowej z Hollywood Vampires, stanął na nogi i postanowił zawalczyć o dobre imię oraz pieniądze. 55-latek złożył właśnie pozew przeciwko Amber Heard, w którym domaga się 50 milionów dolarów odszkodowania. Johnny zaprzeczył temu, że groził śmiercią. Aktor twierdzi, że to "definitywne kłamstwo", a Heard nie jest ofiarą tylko sprawcą.
Oskarżenia pani Heard miały stanowić trampolinę do jej kariery - czytamy. Dodatkowo aktor twierdzi, że to Amber rzucała w niego butelką, która skaleczyła jego dłoń, bo Depp ręką zasłaniał się przed atakiem.
Wygląda na to, że prawdziwa walka między Amber i Johnnym dopiero się zaczyna...
A Wy, komu wierzycie?