Od 20 lat w Warszawie każdej wiosny organizowana jest Manifa - demonstracja zwracająca uwagę na problemy kobiet, takie jak przemoc domowa, nierówność płac, dyskryminacja ze względu na płeć czy orientację seksualną, restrykcje dotyczące prawa aborcyjnego i wiele innych. Uczestnicy marszu ważne społecznie tematy podejmują przy wsparciu osób publicznych, które chętnie angażują się w wydarzenie. Choć trudno doszukiwać się złych intencji w walce o prawa kobiet, nie brakuje przeciwników "kontrowersyjnego" wydarzenia:
Po drugiej stronie stoi jednak Robert Biedroń, który i w tym roku postanowił okazać swoje wsparcie. Wśród tegorocznych postulatów pojawiły się między innymi te o wykorzystywaniu seksualnym kobiet, problemie przemocy czy prawach mniejszości seksualnych. Protestujący poruszali też kwestie ochrony środowiska czy praw imigrantów.
Reprezentację polityków podczas marszu, oprócz Wandy Nowickiej czy Barbary Nowackiej wspierał Biedroń, który aktualnie walczy o pozycję nowego ugrupowania politycznego Wiosna. Prezydent Słupska niósł sztandar z napisem "Jestem feministą, bo jestem demokratą" i "Prawa kobiet to prawa człowieka".
Równolegle przy rondzie de Gaulle'a odbywała się zorganizowana przez środowiska narodowe kontrmanifestacja. Na szczęście nie doszło do konfrontacji między uczestnikami obu marszy.
