Rok temu Tomasz Sekielski zabrał się za kręcenie pierwszego w naszym kraju filmu dokumentującego skalę pedofilii w polskim Kościele Katolickim. Od początku było ciężko. O wsparciu ze strony Państwowego Instytutu Sztuki Filmowej w ogóle nie było mowy, już i tak zebrał połajanki od kościelnych hierarchów za częściowe finansowanie filmu Wojciecha Smarzowskiego Kler.
Duchowni i środowiska prawicowe, od lat zamiatające problem pod dywan, dokładały wszelkich starań, by skala zjawiska pozostała nieznana, a księży pedofilów "karano" jak do tej pory: przeniesieniem do innej parafii lub luksusową emeryturą w jednym z przypominających domy wczasowe ośrodków dla emerytowanych duchowych.
Sekielski się zawziął i ogłosił zbiórkę pieniędzy na platformie Patronite . Za uzyskane w ten sposób 453 tysiące można było dokończyć film, którego premiera przewidziana jest na kwiecień.
Te wszystkie problemy dziennikarz przepłacił zdrowiem. Zajadanie stresu, długie godziny spędzone na planie, ekstremalnie trudna tematyka filmu skończyły się tym, że Tomasz osiągnął na wadze wynik 185,2 kilogramów.
To prawda, nigdy nie należał do chudych, jednak obecny wynik jest już zagrożeniem dla zdrowia. Żeby się zdopingować, Sekielski zaczął zamieszczać na swoim vlogu filmiki, w których donosi o postępach w chudnięciu.
Wielkie odchudzanie wielkiego człowieka. Wielkiego w sensie masy... - żartuje. Czas zmierzyć się z niewygodną prawdą o sobie. Oficjalne ważnie przed walką o swoje zdrowie i życie… Jest źle, ale teraz może być tylko lepiej. Ja się nie poddam. Długa droga przede mną, ale muszę ją rozpocząć.
_
_