Mimo że od rozstania Marty i Michała Wiśniewskich minęły już dwa lata, saga trwa nadal. Marta stara się ją nawet podgrzewać. Nic dziwnego - to jej jedyny sposób na zaistnienie w mediach (z tego samego powodu wciąż występuje pod nazwiskiem Wiśniewska).
Na swojej stronie internetowej zamieściła właśnie fragment wywiadu udzielonego w Mieście kobiet, gdzie żaliła się na zakłamanie swojego byłego męża.
Moje szczęście trwało 5 lat. Ja wiążąc się z Michałem byłam przekonana, że to jest człowiek, z którym będę robić na drutach i czytać naszym wnukom bajki. Michał miał w sobie, choć może było to wyreżyserowane, ogromne pokłady miłości i dla mnie, i dla rodziny, i dla wszystkich, a ja teraz z perspektywy czasu mogę przyznać, że wpadłam po uszy, naprawdę. To był dla mnie królewicz, który przyjechał na białym koniu i powiedział małej dziewczynce: "Proszę, zapraszam do tego świata. Rób co chcesz i bierz co chcesz."
Jednak wkrótce to szczęście zaczęło się psuć:
Taki pierwszy sygnał dotarł do mnie po programie, kiedy ja byłam w ciąży i zobaczyłam, że to wszystko jest robione pod publiczność. Jak Michał się do mnie zwracał, nawet w jakiś takich sytuacjach najbardziej intymnych. Mnie to zabijało, bo przez kolejne dwa lata musiałam się tłumaczyć z tego, jaką jestem złą kobietą.
Pamiętam takie słowa, że "Polska osądzi kto z nas jest gorszy", także ja już z góry byłam skazana na to, że to będzie takie pranie brudów. Człowiek, który wymyślił swoje życie trochę pod ludzi i dalej to robi, bo pisze swoje blogi, bo lubi być oceniany, jego fani i ludzie, którzy chodzą ulicą są jego rodziną w jego mniemaniu, bo on to życie stworzył dla nich, dlatego teraz nie poskarżyć się swojej rodzinie wielkiej, jest czymś strasznym.
Jest mi obojetne co będzie robił i z kim będzie żył - stwierdziła Marta podsumowując swój obecny stosunek do Wiśniewskiego. Ile dajecie mu czasu aż wypomni jej jakieś brudy na blogu?
