Agata Kulesza poznała swojego męża, operatora filmowego Marcina tuż po studiach aktorskich. Jak wspominała w wywiadach, początek kariery był dla nie trudny, wszystkiego się bała, nie wiedziała, jak zachowywać się na planie, a Marcin był jedyną osobą, która okazała jej wsparcie.
Po roku związku na świat przyszła ich jedyna córka. Kulesza nie grała wtedy zbyt dużo. Jak podkreślała przy każdej okazji, najważniejsza była dla niej rodzina.
Kiedy córka dorosła, aktorka uznała, że nadszedł czas, by zrobić coś dla siebie. Przełomowy okazał się 2011 rok. Kulesza zagrała przejmujące role w Róży i Sali samobójców. Za pierwszą dostała Orła, a za drugą Złotą Kaczkę. Potem już było z górki. Kulesza zaczęła otrzymywać coraz ciekawsze propozycje, a rola w oscarowej Idzie Pawła Pawlikowskiego otworzyła jej drzwi do międzynarodowej kariery.
Kulesza jednak bez entuzjazmu czytała napływające z zagranicy scenariusze. Podobno już wtedy w jej małzeństwie narastały problemy.
Skończyło się pozwem rozwodowym, w którym aktorka wnioskuje o orzeczenie winy męża. Marcin w odpowiedzi złożył kontrpozew, w którym domaga się tego samego, tylko na odwrót.
Jak zapewnia w Super Expressie, żona latami pastwiła się nad nim psychicznie.Teraz nie wypowiada się o niej inaczej jak tylko „pani Kulesza” lub „pani K.”
Sąd zrobi jak uważa. Ja jestem ofiarą - twierdzi mąż aktorki. Jestem wieloletnią ofiarą molestowania moralnego. Uświadomił mi to mój terapeuta. Ja uciekłem. Pani K. rzuciła się w psychotyczny pościg.
Sytuacja tak się skomplikowała, że nawet przyjaciele skłóconej pary już kompletnie nie widzą, co o niej myśleć.
Nikt nie wie, co się stało - komentuje ostrożnie jeden z nich. Niektórzy wskazują, że ich kryzys pokrywa się z rozwojem kariery Agaty. Zaczęła robić furorę jako aktorka, pojawiły się prestiżowe nagrody, przybyło propozycji ról filmowych, wyjazdów...
_
_