Prawo i Sprawiedliwość na swojej konwencji wyborczej obiecało Polakom szereg kolejnych prezentów socjalnych, na czele z rozszerzeniem programu 500 plus na pierwsze dziecko. Będzie to kosztowało podatników dodatkowe 20 miliardów złotych rocznie i sprawi, że całkowity koszt tego programu socjalnego sięgnie 45 miliardów złotych, czyli jednej ósmej dochodów państwa.
Premier Mateusz Morawiecki chyba trochę się przestraszył rozrzutności partyjnych kolegów, bo zaapelował do obywateli, żeby "w swoim sumieniu rozważyli", czy 500 złotych na dziecko jest im naprawdę niezbędnie potrzebne. Poseł PiS Marcin Horała, zarabiający 12 tysięcy złotych miesięcznie, już rozważył i doszedł do wniosku, że jednak tak.
Robert Biedroń też rozważył, chociaż na razie czysto teoretycznie, gdyż aktualnie nikt w Polsce nie pozwoli mu adoptować dziecka, a nawet zawrzeć formalnego związki z wieloletnim partnerem. Mimo to Robert nazywa Krzysztofa Śmiszka mężem.
Znam mnóstwo rodzin, którym 500 plus zmieniło życie. Ja na przykład nie byłem na studniówce, bo w domu nie mieliśmy pieniędzy - wspomina lider partii Wiosna. I dziś wiem, że jeśli ktoś jest z wielodzietnej rodziny, to teraz ma szansę iść na studniówkę, jeździć na wycieczki szkolne, na które również ja nie jeździłem z braku pieniędzy.
Biedroń deklaruje, że gdyby miał dziecko, pobierałby 500 plus, ale po to, by wydać je na cele, które uważa za ważne społecznie.
Pieniądze przekazywałbym na przykład na walkę z pedofilię w Kościele - zapowiada w Super Expressie. Jestem chyba zbyt zajęty, żeby mieć dziecko, a jego wychowanie to ogromna odpowiedzialność. Ale mam męża, to jak z dzieckiem...
_
_